- Już kilka miesięcy po przyjeździe do Polski otrzymałam od mojego "żonatego mężczyzny" pierwszy ostrzegawczy sygnał, ale wtedy postanowiłam zamknąć oczy, bo przecież ogólnie wszystko nie jest takie złe, jesteśmy rodziną, a rodzinę trzeba zachować. Zamknęłam oczy na wszelkie złe sytuacje, obelgi, wyrzuty, zdradę - tłumaczyła na instagramie na początku października nowa gwiazda polskiej lekkoatletyki Kryscina Cimanouska.
Białorusinka w 2021 roku tuż po igrzyskach w Tokio uciekła do Polski ze strachu przed zemstą reżimu Aleksandra Łukaszenki. Zawodniczka przekroczyła naszą granicę na podstawie wizy humanitarnej wystawionej przez polskie służby dyplomatyczne, a kilka dni później do Polski w tajemnicy wpuszczono także jej partnera Arsenia Zdaniewicza. Szczęście pary w naszym kraju nie trwało jednak długo.
Zawodniczka od września zaczęła regularnie informować w mediach społecznościowych o problemach w związku, a fanom nie oszczędziła nawet bardzo prywatnych relacji.
Poza powodami rozejścia się pary, dowiedzieliśmy się także, że Cimanouska długo utrzymywała dotychczasowy związek, bo czuła, że inny wybór mógłby być "zdradą wobec jej matki, która przez całe życie była nieszczęśliwa z jej ojcem".
ZOBACZ WIDEO: Dramat Mameda Chalidowa. "Wszystkie kości przesunięte"
Szczegółowe relacje lekkoatletyki wzbudziły mieszane uczucia w środowisku. Dziś emocje nieco opadły, a sprinterka dość szybko znalazła sobie nowego partnera i po raz pierwszy odniosła się do zamieszania z rozwodem.
- Faktycznie bardzo dużo informacji publikowałam w swoich mediach społecznościowych, ale niczego nie żałuję. Wybrałam taki styl, bo to było dla mnie łatwiejsze. Wcześniej wiele ludzi pytało, gdzie jest mój mąż, dlaczego nie ma go przy mnie. Uznałam, że lepiej w ten sposób ogłoszę wszystkim o rozstaniu, by potem nie dostawać już głupich pytań. Już tak mam, że gdy coś istotnego dzieje się w moim życiu, a to mnie męczy, to po prostu muszę to napisać publicznie. Wtedy czuję się lepiej - wyjaśnia wprost mistrzyni Polski w biegu na 200 m i kandydatka do medalu w czerwcowych mistrzostwach Europy w Rzymie na tym dystansie.
Szybkie rozstanie dziwi tym bardziej, że Cimanouska swojego byłego już męża poznała, gdy miała zaledwie 17 lat. Spędziła z nim kolejne 10 lat, z czego aż sześć w związku małżeńskim.
- Decyzja o rozstaniu była moja, ale z jego strony było wiele dziwnych sytuacji. Zresztą chwilę po zerwaniu miał już nową dziewczynę. Zdecydowałam, że to odpowiedni czas na rozstanie i bycie naprawdę szczęśliwym. W związku z nim było to naprawdę trudne. Mam wrażenie, że ta cała wcześniejsza sytuacja powodowała u mnie małą depresję, miałam problemy z trenowaniem. Gdy się rozeszliśmy, od razu zaczęło mi się lepiej żyć - dodaje w rozmowie z nami Cimanouska.
Zawodniczka podkreśla jednak, że sama zmiana partnera nie ma żadnego wpływu na jej dyspozycję. Od lat potrafi bowiem oddzielić życie prywatne od zawodowego, a nawet w najtrudniejszym czasie była w stanie realizować trening w stu procentach. Nie ma znaczenia, czy akurat rozwodzi się, czy dzieje się coś innego.
Teraz z optymizmem patrzy w przyszłość, bo jej wyniki dają realną szansę na walkę o podium w biegu na 200 metrów podczas mistrzostw Europy w Rzymie. Polki będą mieć także swoją szansę w sztafecie 4x100 metrów.
- Bardzo poważnie myślę o medalu na 200 metrów indywidualnie. Nie wykluczam, że w sztafecie też powalczymy. Jestem w podobnej formie, jak w zeszłym sezonie, a mój wynik z ubiegłego sezonu dałby medal na ostatnich ME. Teraz trzeba popracować nad swoimi błędami technicznymi i powinno być dobrze. Ostatnio miałam przerwę od treningu do 200 metrów, a podczas halowych mistrzostw Polski i tak wystarczyło to do uzyskania rekordu życiowego. W końcu jestem szczęśliwa na bieżni i poza nią - przyznaje 27-latka.
Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj więcej:
Poseł debiutant bez ogródek: Bezczelności, tupetu i agresji jest w sejmie bardzo dużo
Polski mistrz odnaleziony. "Zbliżałem się do Boga"