Norbert Kobielski znalazł się w gronie dwunastu finalistów konkursu skoku wzwyż. Polak nie był wymieniany jako faworyt do zajęcia medalowej pozycji. Tym bardziej, że w Glasgow zmagał się z bólem pięty.
Początek rywalizacji nie był dla niego udany. Dopiero w trzeciej próbie udało mu się zaliczyć pierwszą wysokość - 2,15 m.
Trzykrotnie atakował poprzeczkę zawieszoną na wysokości 2,28 m. Za każdym razem brakowało niewiele. Kobielski zmagania ukończył z wynikiem 2,24 m, co dało mu ostatecznie siódme miejsce.
- Wynik dramat. Nie ma tutaj co się oszczędzać. 2,24 m to nie jest coś, co mnie usatysfakcjonowało. (...) Ból był ogromny, ale to są mistrzostwa świata, trzeba było zagryźć zęby. Patrząc na to, co za mną, siódme miejsce jest dobre - skomentował w rozmowie z TVP Sport.
ZOBACZ WIDEO: "Cudowna dziewczyna". Tymi zdjęciami Brodnicka zachwyciła
Konkurs nie stał na wysokim poziomie. Po złoto sięgnął Hamish Kerr. Nowozelandczyk jako jedyny złamał granicę 2,30 m.
Gdy Kerr był już pewny zwycięstwa, przeniósł wysokość na 2,36 m. Udało mu się ją zaliczyć, co jest najlepszym wynikiem na listach światowych w 2024 roku.
Wcześniej próbował go wyprzedzić jeszcze Shelby McEwen, ale zrzucił przeniesioną na 2,34 m próbę. Brązowy medal wywalczył mistrz sprzed dwóch lat Sanghyeok Woo z Korei Południowej.
Czytaj także:
- Polska sztafeta 4x400 metrów w finale HMŚ
- Rekord sezonu i awans. Pia Skrzyszowska pokazała formę