Katastrofa Piotra Liska. Tego nikt się nie spodziewał
Piotr Lisek bardzo szybko zakończył udział w konkursie skoku o tyczce podczas halowych mistrzostw świata w Glasgow. Takiego scenariusza nie zakładał chyba nikt.
Problemy zaczęły się już na samym początku - przy wysokości 5,50 m. Polak nie zdołał pokonać poprzeczki w pierwszym podejściu i od razu zdecydował, że kolejną próbę przeniesie na 5,65 metra. Również nieskutecznie atakował tę wysokość.
Ale postawił wszystko na jedną kartę - postanowił walczyć o wysoką lokatę, a nie po prostu zaliczenie udanej próby. Dlatego ostatnią przeniósł na 5,75 m. Nie udało się, choć w bieżącym sezonie pokonywał już poprzeczki zawieszone wyżej. W efekcie nie zaliczył ani jednej wysokości podczas konkursu mistrzostw świata.
- Mam pretensję tylko do siebie. Dzisiaj kompletnie nie łapałem wysokości. Wszystko jechało w przód. Szkoda, że się tak potoczyło. Mogę was tylko przeprosić - przekazał przed kamerą Telewizji Polskiej.
ZOBACZ WIDEO: "Cudowna dziewczyna". Tymi zdjęciami Brodnicka zachwyciła