Przykry incydent. Polak nie został wpuszczony na pokład samolotu

PAP / Na zdjęciu: Filip Rak
PAP / Na zdjęciu: Filip Rak

Po występie na mityngu we Francji młody polski biegacz Filip Rak przeżył ogromny stres. Na lotnisku w Paryżu został okradziony i nie pozwolono mu wejść na pokład powrotnego samolotu do Polski. 21-latek musiał tam spędzić kilkadziesiąt godzin.

W tym artykule dowiesz się o:

Szalone były ostatnie dni w życiu Filipa Raka. Wyjazd na sobotni mityng do Francji okazał się dla niego niezwykle stresujący i to nie ze względu na sam start. Na bieżni 21-latek zaprezentował się dobrze, zajął ósme miejsce w biegu na 800 metrów na zawodach w Nancy, finiszując w dobrym czasie 1:45,67 s.

Problemy zaczęły się jednak na lotnisku w Paryżu. Jak ujawnił trener biegacza Zbigniew Król w rozmowie z Interią, tam wielki talent polskiej lekkoatletyki został okradziony. Ktoś "zwinął" mu plecak, w którym miał wszystkie dokumenty, w tym bilet na samolot do Polski.

Ostatecznie Rak spędził we Francji kilkadziesiąt godzin dłużej niż planował i dotarł do Ostrawy na mityng Zlata Tetra dopiero w poniedziałek przed północą, kilkanaście godzin przed startem.

ZOBACZ WIDEO: Śmierć zajrzała w oczy Świderskiemu. "Mogliby mnie nie odratować"

Kulisy całej historii ujawnił w rozmowie z WP SportoweFakty menedżer zawodnika, Czesław Zapała.

- Przede wszystkim Filip to młody zawodnik, który samemu jeszcze nie wyjeżdżał na zawody. Ja byłem z nim na mityngu w Nancy, ale musiałem wracać do Polski wcześniej. Na lotnisku w Paryżu wszystko było w porządku, jednak przy przechodzeniu przez kontrolę bagażu podręcznego nagle zniknął mu plecak. A tam miał paszport, dowód osobisty, pieniądze i bilet na samolot - słyszymy.

- Filip skontaktował się ze mną i powiedziałem mu, żeby jednak spróbował wejść do samolotu, bo miał zdjęcie biletu w telefonie. Niestety, nie udało się - jedna pani z obsługi uparła się i koniec. Podobnie jak nie udało się odnaleźć plecaka. Kradzież zgłosił na policję, na szczęście udało się załatwić hotel blisko lotniska. Ja skontaktowałem się z polską ambasadą i konsulatem, żeby udało się szybko załatwić nowe dokumenty - zdradza.

Tam jednak pojawił się problem, bo koszty wyrobienia tymczasowych dokumentów przekraczały to, co 21-latek miał jeszcze przy sobie. Na szczęście polskie urzędniczki okazały się wyrozumiałe.

- Filip pojechał tam w poniedziałek rano, na szczęście miał jeszcze dodatkową kartę płatniczą, mógł zapłacić za taksówkę, ale wyrobienie dokumentów kosztowało 40 euro. Do tego potrzebne też było nowe zdjęcie. Na szczęście pani z konsulatu okazała się bardzo pomocna, udało się mi zrobić błyskawiczny przelew i wystawiono mu tymczasowe dokumenty, ważne przez 6 miesięcy. A to bardzo ważne, bo przecież za chwilę mistrzostwa Europy w Rzymie, potem, oby, igrzyska w Paryżu - zaznacza menedżer biegacza.

Ostatecznie, po wielu przygodach, Rak wystartował w Ostrawie na 1500 metrów i widać było, że emocje wzięły górę. 21-latek ruszył bardzo mocno za pacemakerem i jeszcze na 300 metrów przed metą prowadził. Niestety, w końcówce zabrakło mu już sił i dobiegł do mety na 14. pozycji (3:38,12 s).

- Dla niego był to wielki stres, miał w głowie ogromny mętlik. To przecież bardzo młody człowiek. To jego pobudzenie było widać we wtorek na mityngu w Ostrawie, gdzie poszedł bardzo mocno za pacemakerem. I tak szacunek, że mimo takiej utraty sił w końcówce udało mu się dobiec do mety - komentuje Zapała.

3:33,74 s - znakomity wynik Raka z niedawnego Memoriału Janusza Kusocińskiego w Chorzowie to wciąż za mało, żeby mieć pewny występ na igrzyskach w Paryżu. Młodemu biegaczowi zabrakło wtedy zaledwie 24 setnych sekundy. Jeśli nie uda mu się poprawić takiego rezultatu, pozostaje mu walka o awans z rankingu. Do tego potrzeba startów, jednak trener Zbigniew Król nie zamierza męczyć organizmu zawodnika.

Dlatego też Rak ostatecznie nie wystąpi na zawodach Diamentowej Ligi w Sztokholmie w najbliższą niedzielę.

Zapała: - Po długiej analizie z trenerem Królem doszliśmy do wniosku, że nie będziemy go eksploatować, choć Filip potrzebuje punktów do rankingu, żeby zakwalifikować się na igrzyska olimpijskie. Do minimum brakuje mu 24 setnych sekundy, do rankingu jeszcze pięciu startów. Jeden ma już z hali, drugim będzie występ na Memoriale Janusza Kusocińskiego, więc jeszcze trzy. Może gdyby udało się awansować do finału na ME, to zaliczą mu dwa biegi. Potem mamy jeszcze Memoriał Ireny Szewińskiej w Bydgoszczy i mistrzostwa Polski. Więc jest szansa.

Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty

Komentarze (28)
avatar
pir
30.05.2024
Zgłoś do moderacji
10
8
Odpowiedz
Co nie miał swojego samolotu a prawda nie wybudowali jeszcze CPK i nie miałby gdzie zaparkować 
avatar
MiroSlaw 1000
30.05.2024
Zgłoś do moderacji
6
4
Odpowiedz
On mógł polecieć swoim prywatnym samolotem. 
avatar
Yoozwa
30.05.2024
Zgłoś do moderacji
8
5
Odpowiedz
Dobrze , że go nie zgwałcili, a tylko okradli. 
avatar
Yoozwa
30.05.2024
Zgłoś do moderacji
10
7
Odpowiedz
Nic sobie nie radzi, jak mu ukradli ,to on też powinien komuś ukraść i by sobie na luzie poleciał. 
avatar
Janusz sport
30.05.2024
Zgłoś do moderacji
13
3
Odpowiedz
ciemniak dokumenty i pieniądze a jakie pieniądze a karty gdzie w plecaku ? przy sobie się ma dziecko o tym wie