Z Rzymu Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty
Klaudia Wojtunik na długo zapamięta siódmy czerwca 2024 roku. Po dyskwalifikacji w eliminacjach biegu na 100 m przez płotki i udanym proteście Polskiego Związku Lekkiej Atletyki sprinterka otrzymała drugą szansę, ale musiała pobiec w samotnym biegu.
Kosztowało ją to mnóstwo nerwów. Dość powiedzieć, że do awansu musiała uzyskać czas 13,23 s lub lepszy. Okazało się, że przebiegła dystans w czasie... 13,22 s. Była więc o krok od porażki.
- To był najbardziej szalony dzień w mojej karierze - przyznała ze śmiechem. Wojtunik nie ukrywała, że nie wszystko poszło po jej myśli, bo już po starcie popełniła poważny błąd.
ZOBACZ WIDEO: Skrytykowała sesję zdjęciową Agnieszki Radwańskiej. "Dużo wtedy płakałam"
- Przed drugim płotkiem na dodatek zmieniłam nogę, pogubiłam się i zaatakowałam płotek lewą nogą - wyjaśniała. Kamery wyłapały, jak tuż po tym z jej ust padło nieparlamentarne słowo.
- Tak? Nie pamiętam w ogóle tego. Duże emocje, mogło mi się coś wymsknąć. Sama siebie skarciłam, więc może to pomogło? - śmiała się płotkarka.
Po finiszu musiała też długo czekać na swój rezultat przez błąd aparatury. Na szczęście wszystko skończyło się dla niej szczęśliwie.
- Byłam bardzo zaskoczona na mecie. Trochę nawet przerażona, że nie wykorzystałam okazji. Ale w końcu się udało. Reakcja publiczności? Niesamowita, za moimi plecami słyszałam Polaków. Ktoś krzyknął: Klaudia, nie jesteś sama. Poczułam wielką otuchę.
W półfinałach zobaczymy więc wszystkie cztery polskie płotkarki. Obok Wojtunik pobiegną Pia Skrzyszowska, Klaudia Siciarz i Marika Majewska.
- Trzeba wypocząć, bo straciłam chyba ze trzy kilogramy emocji. Mam nadzieję, że wykorzystałam swoje pięć minut - zakończyła.