Letnie Igrzyska Olimpijskie Paryż 2024 trwają już od dwóch tygodni. Do rywalizacji we francuskiej stolicy przystąpiło ponad 10,5 tys. sportowców. Większość z nich została skoszarowana w wiosce olimpijskiej. Panujące w niej warunki nie wszystkim odpowiadają. Głośno było choćby o słynnych kartonowych łóżkach.
Na temat sytuacji w wiosce olimpijskiej wypowiedziały się przed kamerą TVP Sport nasze sprinterki. W czwartkowe przedpołudnie Ewa Swoboda, Magdalena Stefanowicz, Magdalena Niemczyk i Kryscina Cimanouska startowały w sztafecie 4x100 m. Polki osiągnęły w swoim biegu czas 42,86 s i nie zakwalifikowały się do finału.
- Wioska olimpijska jest fajna, ale tylko na 2-3 dni. Łóżka nie są takie niewygodne, jak wszyscy mówią, że są straszne, bo są kartonowe. Mi się dobrze śpi - wyznała Swoboda.
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Stanęła w obronie polskich siatkarek. "Trudno było oczekiwać"
Na temat jedzenia nasza najlepsza sprinterka ma już dużo gorsze zdanie. - Jedzenie jest bardzo słabe. Niestety powoduje, że mam rewolucje żołądkowe.
Wtórowała jest Stefanowicz. - To jest dobre na pierwsze 2-3 dni, ale później jak już się idzie na tą stołówkę, to tak... - stwierdziła, wykonując przy tym wymowną reakcję niezadowolenia. - Już się nie jest głodnym - dodała.
- Mi osobiście wioska się bardzo podoba, bo jest nieograniczona ilość lodów, w tym magnumów - wyznała natomiast Niemczyk.
A Cimanouska przyznała, że Francuzi codziennie serwują jedną z jej ulubionych potraw. - Bardzo lubię krewetki, a tutaj są one codziennie. Więc je jem na śniadanie, na obiad czy na kolację.
Wówczas wtrąciła się Swoboda, która również podzieliła się swoimi uwagami na temat krewetek. - Ja zjadłam jedną krewetkę i musiałam bardzo szybko biec do pokoju - przyznała.
Czytaj także:
Jest nowy ranking WTA. Lepiej być nie mogło
Jest oficjalne potwierdzenie ws. Hurkacza. Historyczny moment
Zniewolenie.