9,58 s - tyle wynosi rekord świata w biegu na 100 metrów. W 2009 roku ustanowił go Usain Bolt. W Polsce najszybciej ten dystans w 1984 roku przebiegł Marian Woronin. Potrzebował na to 10,00 s. Ponad 40-letni rekord chce pobić młode pokolenie polskich sprinterów. Obecnie najszybszy z tego grona jest Dominik Kopeć. Życiowy wynik Kopecia to 10,05 s.
Projekt 9,99
Trener Piotr Maruszewski i fizjoterapeuta Jakub Surmacz są przekonani, że Polacy są w stanie regularnie biegać poniżej 10 s na dystansie 100 metrów. Potrzebują jednak nowoczesnego sprzętu, takiego, jakim dysponują Amerykanie czy Chińczycy. W lekkiej atletyce, podobnie jak w innych dyscyplinach, trwa bowiem wyścig zbrojeń. Przeszłością są czasy, gdy o sukcesie decydowały tylko geny, siła mięśni i odpowiedni trening.
ZOBACZ WIDEO: Dwa powody. To dlatego Zmarzlik jest wierny Motorowi
Maruszewski i Surmacz założyli fundację Projekt 9,99. Wszystko po to, aby łatwiej było gromadzić środki na nowoczesny sprzęt dla lekkoatletów. - Naszą misją jest łamanie barier. Również tych, które dotąd wydawały się nieosiągalne - mówią opiekunowie polskich sprinterów.
- Piotr uruchomił fundację po to, by zewnętrzni fundatorzy mogli wspomóc polskich zawodników w przygotowaniach do zawodów, tak aby było nam łatwiej wywalczyć kwalifikacje na mistrzostwa świata, a w przyszłości na igrzyska olimpijskie - mówi nam Jakub Surmacz.
Obecnie fundacja prowadzi w sieci kilka zbiórek - przede wszystkim na radar LaserSpeed (koszt ok. 48 tys. zł) oraz spodenki treningowe Exogen (2 tys. zł za komplet). - Laser to norweska technologia. Pozwala bardzo precyzyjnie na każdym kroku czy dystansie określać lokalizację biegacza. Widzimy, jakie prędkości osiąga w danym kroku, jaki ma kontakt z podłożem w momencie startu. Możemy dzięki temu urządzeniu oceniać np. opór powietrza - tłumaczy Surmacz.
W biegach na 100 m, chcąc zejść poniżej granicy 10 s, każdy detal ma znaczenie. Trenerzy, bazując na danych zarejestrowanych przez laser, są w stanie wyłapać niuanse niewidoczne gołym okiem. Podobnie jest ze specjalnymi spodenkami treningowymi. Posiadają one malutkie ciężarki (od 50 g wzwyż), które mogą modelować działanie konkretnych mięśni.
- One bazują na systemie mikroobciążeń i mikropolaryzacji. Można je wykorzystać np. do trenowania startów. Jeśli widzimy, że sprinter dobrze rusza z bloków, ale podnosi się za wcześnie, albo zbyt mocno wydłuża krok, grozi to uszkodzeniem mięśni z tyłu uda. Takie spodenki mogą ograniczyć to ryzyko podczas treningów - wyjaśnia nam Surmacz.
Bez technologii ani rusz
Spodenki Exogen szybko zdobywają popularność. Trenują w nich m.in. piłkarze. To najlepszy dowód na to, że wyścig zbrojeń coraz mocniej wdziera się do sportu i nie da się zatrzymać tego trendu. - Ja mogę powiedzieć zawodnikowi, by nie podnosił się za wysoko po starcie, albo by nie wydłużał pierwszego kroku, ale on nieraz robi to odruchowo. Spodenki pomagają w eliminowaniu tych błędów. Wystarczy kilka sesji, by np. skrócić krok lekkoatlety - mówi fizjoterapeuta polskich biegaczy.
Technologię zastosowaną w spodenkach Exogen można też wykorzystać w innych częściach ciała. Dominik Kopeć dzięki specjalnej kamizelce zmienił mechanikę pracy rąk w trakcie biegu, co pozwoliło mu poprawić tempo.
- Musimy zrozumieć, że bez takiej technologii nie zejdziemy poniżej 10 s. Popularne masowe rozwiązania nie sprawdzają się na tak wysokim poziomie - dodaje Surmacz.
Zagraniczna konkurencja nie odpuszcza. Chińczycy doszli do takiego etapu, że w treningach lekkoatletów zaczynają wykorzystywać egzoszkielety. Na rynku pojawił się też system GPS, który miał rejestrować zachowanie lekkoatletów. Okazało się, że ta technologia nie jest idealna - sprinterzy na dystansie 100 m są tak szybcy, że pomiary z GPS nie były miarodajne.
- Dominik Kopeć jest wyjątkowym talentem. Osiągnął czas 10,05 s bez indywidualnego cyklu przygotowań, co pokazuje skalę jego możliwości. Jeśli chcemy mieć wyniki, jeśli chcemy wyróżniać się na świecie, to musimy iść w takim kierunku. Inaczej nie będziemy produkować mistrzów - podkreśla Surmacz.
PZLA nie mówi "nie"
Co na to Polski Związek Lekkiej Atletyki? Prezes Sebastian Chmara od nas dowiedział się o zbiórce, jaką w sieci założyli opiekunowie polskich sprinterów. Nie widzi w tym problemu, ale też zapowiedział rozmowę z trenerem Piotrem Maruszewskim i gotowość zakupienia niezbędnego sprzętu z budżetu PZLA.
- Jako PZLA kupujemy mnóstwo sprzętu. On jest różnego rodzaju. Te spodenki są bardzo nowoczesne, a tych nowinek jest tak wiele, że trudno za nimi nadążyć. Niekiedy dopiero po czasie okazuje się, że niektóre rozwiązania nie działają. Mam stały kontakt z Piotrem. On nie sugerował mi, by coś takiego kupić, ale jeśli trenerzy wystąpią do naszych metodyków, że to jest potrzebne, to nie ma problemu i PZLA może taki sprzęt nabyć - mówi Chmara w rozmowie z WP SportoweFakty.
- Jeśli trenerzy założyli fundację, która chce pomagać sprinterom, szuka innych metod finansowania, to nie mam nic przeciwko. W końcu chodzi o wyniki naszych sportowców - dodaje prezes PZLA.
Zdaniem Chmary, wyścigu technologicznego w sporcie nie da się zatrzymać i swoją pracę ma do wykonania w tym aspekcie Instytut Sportu - Państwowy Instytut Badawczy, który nadzorowany jest przez Ministerstwo Sportu i Turystyki. To on ma możliwości, aby śledzić wszelkie nowinki techniczne wpływające na wyniki sportowców.
- Na pewno będę podążał za sugestiami trenerów i fizjoterapeutów w takich sytuacjach i cieszy mnie, że szukają takich nowości, aby poprawić wyniki - kończy prezes PZLA.
Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty