Sztafeta 4x100 metrów broniła honoru męskich zespołów z Polski podczas mistrzostw świata w Tokio. Polacy w sobotnich eliminacjach zaprezentowali się w pierwszej serii obok faworytów, czyli Amerykanów, Kanadyjczyków i Jamajczyków. Biało-Czerwoni pobiegli w składzie Oliwer Wdowik, Łukasz Żak, Adrian Brzeziński i Dominik Kopeć.
Na plus należy ocenić fakt, że pierwsza zmiana w naszym zespole przebiegła bardzo płynnie. Kolejne już nie były tak udane, co kosztowało cenne setne sekundy. W rezultacie był to pierwszy i jedyny bieg sprinterów w Tokio.
Polska sztafeta osiągnęła czas 38.59 s, co dało ostatnie, siódme miejsce w tej serii. Najlepsi okazali się broniący tytułu Kanadyjczycy (37.85 s), drugą pozycję zajęli Amerykanie, a trzecią dość nieoczekiwanie Niemcy. Te zespoły zameldowały się automatycznie w biegu finałowym.
Ogromną niespodzianką jest fakt, że biegu nie ukończyli Jamajczycy, którzy zgubili pałeczkę na ostatniej zmianie. Z rywalizacji wypadli więc jedni z faworytów, gdzie w składzie byli Oblique Seville i Kishane Thompson, czyli złoty i srebrny medalista w biegu indywidualnym z czempionatu w Tokio.
ZOBACZ WIDEO: Przyjęła pod dach Ukrainkę. Teraz co miesiąc dostaje od niej taki SMS
Na plus ocenia piszący bardzo płynną pierwszą zmianę polskiej sztafety - to jest za mało!