Siedem medali, w tym złoto Marcina Lewandowskiego, srebro i przy okazji rekord Polski męskiej sztafety 4x400 m, świetna postawa naszej "młodzieży" - to krótkie podsumowanie Halowych Mistrzostw Europy w lekkiej atletyce, które zostały rozegrane w Pradze. Biało-Czerwoni, pod względem liczby medali, ustąpili jedynie Wielkiej Brytanii (9 miejsc na podium) i Rosji (8 krążków). Tym samym nasza reprezentacja udowodniła, że zeszłoroczny świetny występ na ME w Zurychu (na otwartym stadionie) i zdobycie 12 medali nie było przypadkiem.
- Polska lekka atletyka rośnie w siłę - rozpoczął rozmowę ze SportoweFakty.pl Marek Plawgo, wielokrotny medalista mistrzostw świata i Europy w biegu na 400 m i sztafecie 4x400 m. - Porównań do Wunderteamu nie będę jeszcze forsował, ale myślę, że jeszcze trochę cierpliwości i z czystym sumieniem tak zrobię.
[ad=rectangle]
Marek Bobakowski: Cudowna niedziela w wykonaniu Polaków. Rozwiązał się worek z medalami.
Marek Plawgo: Halowe ME mają tę specyfikę, że właśnie w niedzielę jest najwięcej konkurencji finałowych. Stąd tak udany finisz naszej ekipy. Oczywiście sukces jest ogromny, bo zdobyliśmy te medale. A mogliśmy na przykład kończyć na piątych, czy szóstych miejscach.
Marcin Lewandowski, w końcu wywalczył upragnione złoto. Największy sukces?
- Oczywiście, zwłaszcza, że Marcin swoje w karierze przeszedł. W swojej karierze był wiecznie czwarty. W Pradze w końcu pobiegł jak profesor. Od pierwszego metra finału kontrolował wszystkich rywali. Nie było ani chwili niepewności. Należało mu się to złoto, jak mało komu. Na dodatek złoto HME na dystansie 800 metrów po raz trzeci z rzędu przypadło Polsce, bo w 2011 i 2013 najlepszy był Adam Kszczot.
Szkoda, że sztafeta straciła złoto na ostatnich metrach. Czego zabrakło?
- Zawsze boli, jak prowadzi się bieg przez 1580 metrów, a na "kratach" rywal wyskakuje zza ciebie i wygrywa. Mieliśmy już 10-15 metrów przewagi. Trudno tak na szybko ocenić, co zawiodło. Być może nic. Przecież chłopcy pobili rekord Polski. A że Belgowie okazali się lepsi, na tym polega sport. Jednak nasza sztafeta przyniesie nam jeszcze sporo radości. Nie mam na myśli tylko mistrzostw Europy i świata.
Medal na igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro?
- A czemu nie? Jeżeli ten team będzie się rozwijał dalej w takim tempie, to ten sukces będzie naprawdę realny. Oni łamią, krok po kroku, wszelkie granice.
Udowodniliśmy, że jesteśmy europejską potęgą. Można wysnuć wniosek, że polska lekka atletyka znajduje się na dobrej drodze?
- Oczywiście. Przed rokiem w Zurychu było 12 medali, ale w hali nie ma pchnięcia kulą, dyscyplin rzutowych, itd. Więc nie można wyników porównywać 1:1. Mnie cieszy najbardziej, że mamy nowe pokolenie, które skutecznie walczy o medale. Jest świetnie.
Podobno będzie jeszcze lepiej. Rozmawiałem kilka miesięcy temu z jednym z przedstawicieli ministerstwa sportu i przekonywał mnie, że świetnie działają programy skierowane dla młodzieży. Prawda?
- Świetnie przyjął się program Kids Athletics. Tysiące dzieciaków trenuje pod czujnym okiem fachowców. Wiem, że wkrótce zostanie przyjęty projekt budowy infrastruktury lekkoatletycznej dla dzieciaków. Tym sposobem zagwarantujemy sobie sukcesy na kilka następnych pokoleń. Programy, programami, ale mnie też cieszy, że dzieciaki garną się do lekkiej atletyki. Aż się miło robi na sercu, jak człowiek to widzi.