We wrześniu w organizmie Konrada Bukowieckiego wykryto niedozwolony stymulant - higenaminę. Polskiemu kulomiotowi groziły nawet dwa lata dyskwalifikacji, ale skończyło - zgodnie z przypuszczeniami - na naganie udzielonej przez Komisję do Zwalczania Dopingu w Sporcie.
Potwierdziły się bowiem doniesienia, że Polak nieświadomie przyjął tę substancję. Jak się okazało, znajdowała się ona w jednej z odżywek, którą stosował przed startem na mistrzostwach świata juniorów. Co jednak najistotniejsze, posiadała oznaczenie "Doping Free", a w jej składzie nie było wymienionej higenaminy.
"Z decyzją komisji nie do końca się zgadzam, ale przyjmuję ją do wiadomości i akceptuję. Budzi ona u mnie mieszane uczucia. Z jednej strony, cieszę się, że cała ta sprawa się już kończy, z drugiej jednak, liczyłem na całkowite oczyszczenie mnie z zarzutów stosowania dopingu, gdyż nie zrobiłem nic złego, nie dopuściłem się żadnych zaniechań i dopełniłem wszelkich starań przy wyborze suplementów" - napisał w oświadczeniu Bukowiecki.
Bukowiecki ma za sobą bardzo udany sezon. W Bydgoszczy sięgnął po mistrzostwo świata juniorów, podczas halowych mistrzostw świata w Portland uplasował się tuż za podium i jedynie występu podczas igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro nie będzie wspominał zbyt dobrze - w finale spalił wszystkie trzy próby.
ZOBACZ WIDEO Arkadiusz Malarz: Kibic nie męczy się już na naszych meczach