Na początku czerwca kibiców lekkoatletyki zaskoczyła wiadomość o znakomitym rezultacie w biegu na 100 metrów, jaki padł podczas akademickich mistrzostw USA. 21-letni student Christian Coleman uzyskał najlepszy w tym roku wynik na świecie: 9,82 s. I choć wielu już widzi w nim następcę schodzącego ze sceny Usaina Bolta, młody sprinter nie zdołał wygrać mistrzostw kraju.
W piątek złoty medal zdobył bowiem Justin Gatlin. 35-latek wygrał złoty medal rezultatem 9,95 s, uzyskując tym samym przepustkę na sierpniowe mistrzostwa świata w Londynie. Udowodnił tym samym, że może być tam jednym z najgroźniejszych rywali Bolta w walce o tytuł.
Wspomniany Coleman był na mecie drugi (9,98 s), a trzecią lokatę zajął Christopher Belcher (10,06).
- Tuż po starcie czułem się jak w zwolnionym tempie, ale dzięki temu mogłem dać z siebie maksimum. Coleman i Belcher dopiero rozpoczynają swoje kariery. To świetne, że nie czują przed starszymi żadnej tremy i stresu. Są głodni, a dzięki im świetnym wynikom także my czujemy głód zwycięstw i walki - powiedział po odebraniu złotego medalu Gatlin, który w ostatnich miesiącach zmagał się z problemami mięśniowymi.
ZOBACZ WIDEO ME U-21. Jarosław Jach: Z Anglią nie mieliśmy szans
Dla Gatlina mistrzostwa świata w Londynie będą prawdopodobnie ostatnimi w karierze, choć zdaniem wielu w ogóle nie powinien być już dopuszczany do startów. Amerykanin, mistrz olimpijski z igrzysk w Atenach (2004) wpadał na zażywaniu dopingu aż dwa razy i z powodu dyskwalifikacji pauzował w latach 2006-2010.
Po powrocie Amerykanin poprawił rekord życiowy (9,72 s), zdobył m.in. srebrny medal MŚ w Pekinie, a w Rio de Janeiro był trzeci. Ale w to, czy nadal nie stosuje niedozwolonych środków, nie wierzą zawodnicy z innych krajów. Po jednym z jego biegów w Diamentowej Lidze Brytyjczyk Conrad Williams powiedział, że "jedynym legalnym elementem w jego biegu był wiejący w plecy wiatr".