Z Londynu Tomasz Skrzypczyński
Tak miało być. Piotr Małachowski już w swoim pierwszym rzucie eliminacyjnym zapewnił sobie awans do finału. Dysk poszybował na odległość 65,13 m, a Polak mógł założyć dres i zakończyć kwalifikacje.
Dla naszego znakomitego dyskobola to komfortowy scenariusz. Miał on już bowiem w swojej karierze problemy w seriach eliminacyjnych.
- Udało się rzucić już w pierwszej próbie daleko, awansować szybko do półfinału i to jest dla mnie najważniejsze - powiedział po swoim rzucie Małachowski, który cieszył się też z faktu, że niezwykle spokojnie podszedł do eliminacji.
- Jak zawsze narzekam na koło, że jest śliskie, to dzisiaj akurat było tępe - śmiał się polski dyskobol. - Ale nie było źle. Przede wszystkim chciałem opanować emocje, bo pamiętam wciąż jak to było w Pekinie. To była tragedia, nie mogłem spać i jeść. Emocje buzowały, a teraz jest spokój - ocenił.
ZOBACZ WIDEO Konrad Bukowiecki pod wrażeniem kolegi z kadry: Jest w znakomitej formie (WIDEO)
Według doświadczonego sportowca, polskich kibiców mogą czekać radosne chwile podczas mistrzostw świata w Londynie. - Powinny być świetne zawody dla nas. Jest wielu zawodników w świetnej formie, którzy mogą stanąć na podium. Ten sezon jest dla reprezentacji bardzo udany.
- O czym rozmawiałem ze Stahlem? Aaa, patrzyliśmy po prostu na jedną dziewczynę... - rozśmieszył na koniec polskich dziennikarzy będący w doskonałym humorze Małachowski.
Finał rzutu dyskiem mężczyzn odbędzie się w sobotni wieczór o godz. 20:26.