W Rosji przez lata doping miał charakter wręcz systemowy. Działacze razem z politykami chcieli zbudować sportową potęgę, opartą na dopingowej machinie. Wyszło na jaw, że Rosjanie oszukiwali w czasie ZIO Soczi 2014, za co ostatecznie zostali rozliczeni. Decyzją MKOl reprezentację tego kraju wykluczono z igrzysk olimpijskich w Pjongczangu.
W listopadzie 2015 r. Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu w Lozannie podtrzymał karę zawieszenia Wszechrosyjskiej Federacji Lekkiej Atletyki za skandal z dopingiem. W wyniku tej decyzji lekkoatletyczna reprezentacja Rosji została wykluczona z udziału w IO 2016 w Rio de Janeiro.
Teraz okazuje się, że Rosjanie nie wyciągają wniosków z popełnionych błędów. Dziennikarz "Gazety Wyborczej" Jarosław Bińczyk poinformował na Twitterze, że w ostatni weekend podczas halowego mityngu lekkoatletycznego w Irkucku doszło do kolejnej afery z dopingiem w tle.
- Na halowe zawody w lekkiej atletyce przyjechali kontrolerzy antydopingowy. 36 zawodników i zawodniczek (w tym 11 reprezentantów - przyp. red.) nagle zachorowało lub się wycofało, co pozwala uniknąć kontroli - napisał Bińczyk na portalu społecznościowym.
Na halowe zawody w lekkiej atletyce przyjechali kontrolerzy antydopingowy. 36 zawodników i zawodniczek nagle zachorował lub się wycofało, co pozwala uniknąć kontroli
— Jarosław Bińczyk (@JaroslawBinczyk) 17 stycznia 2018
Rosyjskie media podały, że podejrzane zachowanie sportowców podczas zawodów na Syberii zmusiło władze federacji do wszczęcia śledztwa w tej sprawie. Co ciekawe, to nie pierwszy raz, kiedy w wyniku zapowiedzi kontroli dopingowej na mityngu w Irkucku jego uczestnicy... "dezerterują". Taka sama sytuacja miała miejsce w ubiegłym roku. Przeprowadzone wówczas dochodzenie nie stwierdziło jednak żadnych nieprawidłowości.
ZOBACZ WIDEO: Dziennikarze WP SportoweFakty: Rosjanie absolutnie zasłużyli na wyrzucenie z igrzysk
w Norwegii mają zaświadczenia o astmie...