Mistrz olimpijski, mistrz świata, mistrzyni świata, mistrz Europy, mistrzyni Europy... Takie osobistości pojawiły się podczas tegorocznego Copernicus Cup, który okazał się znakomitą imprezą jakiej może nam zazdrościć cały świat.
W czwartek w Toruniu odbyła się czwarta edycja zawodów, które znaczą coraz więcej na lekkoatletycznej mapie świata. W bieżącym roku udało się sprowadzić do Polski zawodników z absolutnej czołówki, w tym oczywiście nasze największe gwiazdy, dla których kibice przybyli na trybuny. Te zapełniły się dość szczelnie, choć termin imprezy (środek tygodnia) nie zachęcały.
Fani najbardziej liczyli na swoich rodaków i Ci nie zawiedli ich oczekiwań. Rozpoczął kulomiot Konrad Bukowiecki, który w drugiej swojej próbie zachwycił wszystkich, bijąc o własny rekord Polski o trzy centymetry. Co więcej, przełamał magiczną barierę 22 metrów, w co sam długo nie mógł uwierzyć.
- Totalnie się tego nie spodziewałem. Przecież ja startuję tutaj z kontuzją! - mówił zaskoczony 20-latek.
Nie był to jedyny rekord Polski. Kilkadziesiąt minut później swego dopięła Justyna Święty-Ersetic, która wreszcie pobiła halowy rekord Polski na 400 metrów (51,78). Wielką formę potwierdził idol kibiców, Piotr Lisek. Wicemistrz świata w skoku o tyczce uzyskał swój najlepszy w tym roku rezultat, 5,91 m.
Tytuł absolutnego profesora bieżni utrzymał Adam Kszczot, który podtrzymał znakomitą serię zwycięstw w hali na 800 metrów. Nie zawiódł też Marcin Lewandowski, który choć przybiegł na metę jako drugi na dystansie 1500 m, uzyskał bardzo dobry czas 3:37,67, dający mu przepustkę na Halowe Mistrzostwa Świata w Birmingham (1-4 marca).
Polscy zawodnicy byli zachwyceni nie tyle swoimi wynikami, ale przede wszystkim tym, jak wyglądała cała impreza. - To jest niesamowite - kręcił z niedowierzaniem głową Lewandowski, mając na myśli zapełnioną i głośno reagującą halę. Kszczot dodawał: - To jest światowa czołówka. Aż chce się biegać w takich warunkach.
Na zadowolonych wyglądali również zagraniczni zawodnicy - mistrzyni świata w skoku wzwyż Maria Lasitskene, mistrz olimpijski w skoku o tyczce Thiago Braz czy dwukrotna wicemistrzyni świata na 100 i 200 metrów, Marie Josee Ta Lo. Czołowi lekkoatleci globu nie ukrywali satysfakcji, że przyszło im startować w takiej atmosferze.
Największe gwiazdy były pod wrażeniem zawodów, które zostały przeprowadzona nie gorzej niż mistrzostwa Europy czy mistrzostwa świata. Organizatorzy dbali o każdy szczegół, a cichym bohaterem dnia został Marek Plawgo, po raz kolejny świetnie odnajdujący się w roli wodzireja.
Świetna atmosfera, szybka bieżnia, dobra organizacja i wielkie gwiazdy. Przepis na sukces prosty, ale niezwykle skuteczny.
ZOBACZ WIDEO Paweł Fajdek: Nie tak powinien wyglądać idealny sezon. Mam nadzieję, że wszystko przede mną