To był fenomenalny bieg w wykonaniu Adama Kszczota. Polak pokonał 800 metrów w czasie 1:47.47, zdobywając upragniony złoty medal halowych mistrzostw świata, kolekcjonując tym samym krążki we wszystkich kolorach wywalczone w halowym czempionacie.
W finałowej rywalizacji 28-latek pokonał kolejno Saula Ordoneza, Elliota Gilesa, Alvaro de Arribę i Mostafę Smailiego. Szósty z uczestników decydującego biegu - Drew Windle - który jako drugi minął linię mety, został zdyskwalifikowany.
- On jest profesorem, a rywale byli raczej drugim garniturem. Kszczot poza tym jest w dobrej formie i ma ogromne doświadczenie. Nie było scenariusza, w którym by tego nie wygrał - skomentował w rozmowie z "Polską Agencją Prasową" Paweł Czapiewski.
Kszczot w świetnym stylu rozegrał finałowy bieg. Podobnie jak w półfinale trzymał się czwartej lokaty przez dwa okrążenia, następnie przyspieszył, a na ostatnim kółku narzucił zabójcze tempo, nie pozostawiając rywalom żadnych złudzeń. Polak spokojnie kontrolował przebieg rywalizacji i wykonał wszystkie założenia.
Choć Kszczot ma w swojej kolekcji masę sukcesów, to brakuje mu medali olimpijskich. Triumfem w Birmingham zasygnalizował, że podczas letnich igrzysk w Tokio będzie chciał bić się o najwyższe cele.
ZOBACZ WIDEO Marcin Lewandowski: Przewidziałem sytuację. Czytałem podczas biegu jak z książki (WIDEO)