Na początku marca polscy 400-metrowcy byli na ustach wszystkich. W fenomenalnym stylu zdobyli na Halowych Mistrzostwach Świata w Birmingham złoty medal w sztafecie, bijąc przy okazji rekord świata. Czy jednak pokonanie samych Amerykanów spowodowało, że jesteśmy na tym dystansie światową potęgą? Nie.
Wprawdzie w ostatnich latach nasza sztafeta 4x400 metrów mężczyzn (a także kobiet) daje nam mnóstwo radości, na medale w indywidualnych startach nie mamy co liczyć. Dwukrotnie na podium stał Rafał Omelko, jednak były to Halowe Mistrzostwa Europy, impreza o znacznie niższej randze niż otwarte mistrzostwa świata, nie wspominając o igrzyskach olimpijskich.
Na największych lekkoatletycznych imprezach nie mieliśmy polskiego 400-metrowca w finale aż od 2001 roku. Wówczas do decydującego biegu na dystansie jednego okrążenia na mistrzostwach świata w Edmonton awansował Robert Maćkowiak. I tak jednak nie stanął na starcie z powodu kontuzji.
Biegi sztafetowe pokazują, że potencjał jest ogromny. Jej trzon tworzą 28. i 29-latkowie, ale pojawiają się też niezwykle utalentowani młodzi sprinterzy jak Tymoteusz Zimny, Dariusz Kowaluk czy Kajetan Duszyński. Co zrobić, aby wkrótce jeden z nich był w stanie rywalizować z najlepszymi?
Jak ujawnił dziennikarz "Przeglądu Sportowego" Michał Chmielewski, pewien pomysł ma wspomniany już Robert Maćkowiak i jego koledzy ze sztafety, która 20 lat temu pobiła rekord Polski (2:58.00). Chcą stworzyć fundację, która wspierałaby najbardziej utalentowanych 400-metrowców.
O kwestie finansowe miałby zadbać sponsor z Norwegii. W Polskim Związku Lekkiej Atletyki nie chcą ujawniać szczegółów i komentować sprawy w tak wczesnym stadium projektu. Trener reprezentacyjnej sztafety Józef Lisowski nie ma jednak wątpliwości, że inicjatywa przyniesie wiele korzyści.
- Mamy wielu zdolnych juniorów, którzy potrzebują parasola ochronnego. Na tyle zdolnych, by z każdej imprezy juniorskiej i młodzieżowej (do 23 lat – przyp. red.) przywozili medal i kręcili się indywidualnie w okolicy podium, a później liczyli się wśród seniorów - tłumaczył na łamach "PS" Lisowski.
To właśnie doświadczony szkoleniowiec, który po igrzyskach olimpijskich w Tokio chce pożegnać się z kadrą, miałby pełnić rolę mentora. - Wsparcie takiego teamu byłoby pięknym zajęciem - ocenił twórca słynnej sztafety "Lisowczyków".
Na pomysł stworzenia fundacji mającej pomagać najlepszym polskim sprinterom bardzo pozytywnie miał zareagować też minister sportu i turystyki, Witold Bańka. Kto jak kto, ale były 400-metrowiec wie najlepiej, jak potrzebne jest wsparcie organizacyjne i finansowe najmłodszym lekkoatletom.
Od wielu lat generalnym sponsorem PZLA jest PKN Orlen, który stworzył również grupę sportową wspierającą finansowo najlepszych: Anitę Włodarczyk, Adama Kszczota, Marcina Lewandowskiego czy Piotra Małachowskiego.
ZOBACZ WIDEO Miroslav Radović: Czas na drugi krok
Znowu jest o (tym razem dobrze reagującym) ministrze...