Julia Dutkiewicz to 20-letnia zawodniczka KS Stal LA Ostrów Wlkp. Na początku swojej przygody z lekkoatletyką próbowała sił w różnych konkurencjach, przede wszystkim w skoku w dal i biegach sprinterskich. Obecnie skupia się na skoku wzwyż.
- Kompletny przypadek sprawił, że skaczę. Byliśmy akurat na zawodach w Lesznie, kiedy uprawiałam jeszcze skok w dal. Mieliśmy sporo czasu do mojej konkurencji, a że byłam młoda, mój trener postanowił, że mam spróbować. Tak się stało, że uzyskałam wynik, który dał mi od razu pierwsze miejsce na ogólnopolskich tabelach w mojej kategorii. Taki był początek mojej przygody z tą konkurencją - opowiada.
Na pierwsze sukcesy nie trzeba było długo czekać. Zawodniczka z Ostrowa Wlkp. szybko osiągnęła wysoki poziom i zaczęła zdobywać medale mistrzostw Polski w swoich kategoriach. Nie wszystko przebiegało jednak zgodnie z planem.
- Zdobyłam pięć medali Mistrzostw Polski z rzędu i myślałam, że jestem nie do powstrzymania i że będzie już tylko lepiej. Wtedy przyszły problemy zdrowotne, kontuzje. Organizm był kompletnie rozregulowany. Pojawiły się problemy z tarczycą i bezsenność, co powodowało, że doszły kolejne kontuzje i posypało się wszystko. Pojechałam na obóz do Spały, a po powrocie zaczęły się 40-stopniowe gorączki. Wiedziałam, że czas odpuścić i skupić się na zdrowiu. Zrobiłam blisko pół roku przerwy i zajęłam się tym, co najważniejsze, przy okazji mogąc spokojnie przygotować się do matury. Później powoli zaczęłam wracać do sportu.
W chwilach zwątpienia zawodniczka oparcie mogła znaleźć w trenerze Marku Walczaku. Mimo wielu trudności Dutkiewicz udało się wrócić do sportu, choć lekarze nie dawali na to dużych szans.
- Mam skoliozę, co powoduje, że mój kręgosłup jest skrzywiony, więc bardziej obciążam jedną stronę ciała. Nie było to lekkie skrzywienie, a takie, które nadawało się w ostateczności na operację i koniec ze sportem. Lekarze mówili, że mam sobie odpuścić, bo nic z tego nie będzie i że w wieku dwudziestu lat może to się zakończyć wózkiem inwalidzkim - tłumaczy zawodniczka.
Dzięki ciężkiej pracy zawodniczce udało się uporać z kontuzjami i w znacznej części również ze skoliozą. Obecnie, jak sama mówi, nie ma dla niej rzeczy niemożliwych. Dotychczasowe przejścia były jednym z powodów, dla których Dutkiewicz zdecydowała się napisać książkę.
- Głównym powodem była chęć pokazania sportowcom, co kryje się pod słowami "profesjonalne uprawianie sportu". To nie jest droga usłana różami, a można zrobić sobie wiele krzywdy. Popełniałam wiele błędów, a życie też mnie doświadczało, choćby biorąc pod uwagę to, że od 18. roku życia mieszkam sama. Chcę pokazać, że można uniknąć tych błędów, a także zyskać wiedzę, która przyda się w rozwoju dalszej kariery. Nie ma tam wiedzy czerpanej z Wikipedii itd. Jest to moja wiedza, oparta na doświadczeniu.
Tytuł książki wziął się stąd, że wiele osób powtarzało Dutkiewicz, że ma wojowniczy charakter. Stąd "Droga wojownika". - Przy całym przedsięwzięciu pomogła mi Sportowa Akademia Veolia, dzięki której szkoliłam się także z zakresu motywacji, psychologii i dietetyki w sporcie. Bardzo mi to pomogło, a oni sami zaangażowali się w akcję związaną z książką. Mamy wspaniałą młodzież i wiele talentów, które przepadają w drodze na szczyt z różnych powodów. Moja książka to także chęć pomocy, ale także szansa na samodzielne finansowanie swojego rozwoju. Wszystko wiąże się z kosztami, a - jak wiadomo - nie zarabiamy na tym "kokosów", a wręcz często dokładamy na początku kariery - powiedziała zawodniczka KS Stal LA Ostrów Wlkp.
Julia Dutkiewicz wystąpiła w tegorocznych Mistrzostwach Polski, które odbyły się w Lublinie. W konkursie skoku wzwyż zdołała skoczyć 1,65 m, co dało jej jedenaste miejsce ex aequo z Weroniką Kaźmierczak. - Zdarzają mi się gorsze dni czy konkursy, ale, co najważniejsze, mogę już wykonywać treningi na dość dużych obciążeniach. Wróciłam do krajowej czołówki, co było dla mnie ogromnym osiągnięciem - zakończyła.
ZOBACZ WIDEO Dziwna decyzja organizatorów mistrzostw Europy. Hołub-Kowalik: Pierwszy raz jest coś takiego