Na paralekkoatletycznych mistrzostwach Europy w Berlinie reprezentacja Polski zdobyła 61 medali, w tym aż 26 złotych. Jeden z nich wywalczyła Jagoda Kibil, która dokonała niezwykłego wyczynu.
18-latka zdobyła złoty medal w biegu na 200 metrów, chociaż do finału przystępowała z kontuzją prawego stawu skokowego. Przeciwności losu nie są jednak dla niej żadną przeszkodą, o czym przekonuje od momentu, gdy tylko przyszła na świat.
Urodziła się z porażeniem mózgowym. Lekarze popełnili błąd przy porodzie, u niej i jej brata bliźniaka zdiagnozowano dziecięce porażenie czterokończynowe. Rokowania? Na to, że kiedykolwiek staną na swoich nogach, nie dawano im żadnych szans.
ZOBACZ WIDEO Sofia Ennaoui w burzy polsko-polskiej. "Jestem sportowcem, do polityki się nie mieszam"
- Gdy w wieku dwóch lat stanęliśmy, koślawo bo koślawo, ale jednak, lekarka była w takim szoku, że aż wybiegła z gabinetu po koleżanki. A już rok później razem z bratem chodziliśmy. To wszystko zasługa naszej mamy, która sama nas rehabilitowała - mówi Kibil.
Na treningi trafiła przez przypadek. Trener Jacek Szczygieł zauważył ją, gdy nierówno podbiegała na boisku w Kozienicach. Dostrzegł, że ma potencjał. Wówczas 15-letnia dziewczyna nie była jednak przekonana do rozpoczęcia treningów, namawianie jej i jej mamy trwało rok. W końcu się udało.
- Bieganie zmieniło moje podejście do niepełnosprawności i do siebie samej. Kiedyś, pamiętam, byłam przekonana, że tacy ludzie jak ja nie osiągną nic. Płakałam leżąc w łóżku, że nic dobrego mnie w życiu nie czeka. Dziś lubię siebie i to co robię. Nie czuję się w niczym gorsza od pełnosprawnych, żadnemu z nich niczego nie zazdroszczę - przekonuje.
Sukcesy przyszły bardzo szybko. Została dwukrotną mistrzynią świata juniorów, na zeszłorocznych MŚ w Londynie, była piąta. Wówczas przekonywała, że jest w siódmym niebie, jednak nie zamierzała na tym poprzestawać. Do Berlina przyjechała po medal.
Na miejscu okazało się jednak, że Kibil ma problem ze stawem skokowym. Tak poważny, że jej występ stał pod wielkim znakiem zapytania. Marcel Jarosławski, kierownik reprezentacji Polski na ME, przekonuje w rozmowie z WP SportoweFakty, że było to wręcz niemożliwe.
- Jagodzie nie tylko odradzano start, ale nawet go zakazano. Rozmawiałem z trenerem Szczygłem i my po prostu powinniśmy ją wycofać. Ale ona się uparła, powiedziała, że to zrobi - mówi Jarosławski. - Podjęłam tę decyzję wbrew wszystkiemu - dodaje 18-latka. Stanęła więc na starcie biegu na 200 metrów.
Jak sama przyznała po finale, nie pamięta ostatniej prostej. - Ból był niemożliwy do opisania - wspomina swoje odczucia z finału. Po wpadnięciu na metę ze łzami w oczach wywołanych bólem, padła na tartan. Nie miała pojęcia, które zajęła miejsce. - Na ostatniej prostej ją odcięło, a z bieżni zjechała na wózku. Pytała naszego fizjoterapeutę o miejsce. Nie wierzyła, dopiero gdy jej to potwierdziłem, powoli zaczęło to do niej docierać - ujawnia Jarosławski.
Bo Jagoda Kibil wpadła na metę na pierwszym miejscu, osiągając największy sukces w karierze. Po raz kolejny w swoim życiu udowodniła, że nie ma rzeczy niemożliwych i marzeń, które są niemożliwe do spełnienia. Nawet, gdy łzy cierpienia przesłaniają wzrok.
- To mój pierwszy złoty medal seniorski na tak wielkiej imprezie. Jestem po prostu szczęśliwa, że się udało. Czy mam wyjątkowy charakter? Każdy sportowiec musi mieć charakter i wszyscy to tutaj udowadniamy - przekonywała skromna i wzruszona zawodniczka, już po odebraniu medalu.
- Jej wola walki była ogromna. Każdemu sportowcowi życzę takiej determinacji i poświęcenia - dodaje kierownik kadry. Teraz przed nią kolejny cel, czyli igrzyska paraolimpijskie w Tokio, gdzie na pewno zrobi wszystko, by stanąć na podium.
- Już teraz jej losy nadają się na scenariusz filmowy, jeśli kiedyś będzie chciała szczerze o nich opowiedzieć. Życie tak ostro dało jej w tyłek, że już jako nastolatka stała się lepszym fighterem niż wielu dorosłych - mówił przed rokiem jej trener, Jacek Szczygiel.
W Berlinie dołożyła do tego scenariusza kolejny rozdział.