Polka w ostatnim indywidualnym starcie sezonu była szósta na Pucharze Kontynentalnym w Ostrawie (51.64). - Jestem bardzo zadowolona, bo mój rezultat był przyzwoity. Starałam się zmobilizować na ten start, choć nie było łatwo. Po mistrzostwach Europy zeszło ze mnie całe ciśnienie i odliczałam już tylko dni oraz godziny do wakacji - nie kryje Święty-Ersetic.
Dzień po starcie dla siebie Polka pobiegła w sztafecie mieszanej. Trener wysłał ją na ostatnią zmianę, ale wówczas raciborzanka wiele już zdziałać nie mogła. Zaczęła bieg na ostatniej pozycji z dużą stratą do rywalek, bo wcześniej pałeczkę zgubiła Lisanne de Witte.
- Trochę zdziwiła mnie decyzja trenera i lekko się przestraszyłam, że mogę na ostatniej zmianie ścigać się z mężczyznami. Potraktowałam to jednak zadaniowo. Zgubiliśmy pałeczkę, nie udało się. Taki jest sport. Najważniejsze, że tym biegiem wbiegłam w wakacje i z tego niezmiernie się cieszę - przyznaje podwójna mistrzyni Europy.
Za rok sezon czeka ją jeszcze dłuższy, bo MŚ w Dosze odbędą się na przełomie września i października.
- Trochę mnie to przeraża - nie kryje Święty-Ersetic. - Teraz kończymy sezon, a za rok o tej samej porze będą dopiero mistrzostwa Polski. Na razie mogę powiedzieć, że moim celem w Katarze będzie awans do finału i poprawienia rekordu życiowego. Wiem, gdzie mam rezerwy w treningu. Mam nadzieję, że forma życiowa przyjdzie na igrzyska olimpijskie w Tokio. Tam chcę pokonać kolejną barierę, czyli złamać granicę 50 sekund.
Autor na Twitterze:
ZOBACZ WIDEO: Konrad Bukowiecki: Kibice w Niemczech dali nam owacje na stojąco