Jeszcze latem tego roku Michał Haratyk był w imponującej dyspozycji. Pod koniec lipca ustanowił nowy rekord Polski w pchnięciu kulą (22,32), a kilka dni później wyrównał ten rezultat.
Z tej imponującej formy cieszynianina nie zostało jednak wiele. W czwartkowych kwalifikacjach w Dosze Polak był cieniem zawodnika sprzed kilku tygodni. W każdym rzucie popełniał błędy. Przeklinał pod nosem, próbował się zmotywować i jeszcze dogrzać, ale nic to nie dało.
Czytaj także: Paulina Guba bez medalu w finale pchnięcia kulą
W najlepszej próbie w kwalifikacjach Haratyk uzyskał 20,52 (minimum na awans do finału 20,90). W trzeciej kolejce, gdy walczył o być albo nie być w grze o medale, pchnął zaledwie 20,11. Te wyniki to zdecydowanie za mało, żeby znaleźć się w finale (ostatecznie 16. miejsce)! Tym samym jeden z głównych faworytów tej konkurencji nie będzie miał w ogóle okazji powalczyć o medal. To jedna z największych sensacji mistrzostw.
Czytaj także: Marcin Lewandowski w półfinale na 1500 metrów
Wcześniej, w grupie A kwalifikacji, do finału awansował Konrad Bukowiecki. W pierwszej próbie aktualny wicemistrz Europy uzyskał 21,16 i w sobotę (początek finału o 19:05 czasu polskiego) powalczy o medal. Los Haratyka podzielił natomiast Jakub Szyszkowski, który w najlepszym rzucie pchnął 20,55 (15. miejsce).
Biorąc pod uwagę wyniki w obu grupach kwalifikacyjnych, najlepszy rezultat uzyskał Nowozelandczyk Tomas Walsh, uzyskując 21,92. Łącznie minimum eliminacyjne pokonało 12 kulomiotów.
,
ZOBACZ WIDEO: Mistrzostwa świata w lekkoatletyce Doha 2019: Iga Baumgart-Witan: Ten wynik to coś niewyobrażalnego!