Mistrzostwa świata w lekkoatletyce Doha 2019. Kontrowersje po dwóch brązowych medalach. "Wynik powinien być anulowany"

PAP/EPA / VALDRIN XHEMAJ / Na zdjęciu: Bence Halasz
PAP/EPA / VALDRIN XHEMAJ / Na zdjęciu: Bence Halasz

Węgier Bence Halasz zdobył brązowy medal w konkursie rzutu młotem z wynikiem 78,18 m, choć ta próba później została uznana za nieprawidłową. - Nie przyjmuję do wiadomości argumentacji komisji odwoławczej - mówi nam sędzia międzynarodowy Janusz Rozum.

Na podium mistrzostw świata po konkursie rzutu młotem stanie czterech zawodników. Organizatorzy przyznali dwa brązowe medale - Bence Halaszowi oraz Wojciechowi Nowickiemu. Polak bezpośrednio po zawodach został sklasyfikowany na czwartym miejscu. Dopiero po proteście przedstawicieli PZLA Komisja Odwoławcza stwierdziła, że rzut Węgra, który dał mu ostatecznie trzecie miejsce, rzeczywiście był spalony.

- Sprawa jest troszeczkę kuriozalna. Jeśli w terminie prawidłowym, czyli nie później niż 30 minut od ogłoszenia wyniku, polska ekipa złożyła protest, to Komisja Odwoławcza miała prawo stwierdzić, że wynik Węgra jest nieważny, a jednak, nie wiedzieć czemu, nie podjęła takiej decyzji - tłumaczy WP SportoweFakty międzynarodowy sędzia lekkoatletyczny, Janusz Rozum.

Węgier próbę na 78,18 m uzyskał w pierwszym rzucie. Miał mierzoną jeszcze odległość 73,76 m, a pozostałe cztery próby były spalone. Mimo to, Halasz również otrzyma brązowy medal. Komisja tak argumentowała swoją decyzję: "Sędziowie uważają jednocześnie, że decyzja dotycząca pierwszej serii wpłynęłaby na podejście zawodnika z Węgier do kolejnych prób, dlatego sprawiedliwe będzie uhonorowanie obu młociarzy".

ZOBACZ WIDEO: Mistrzostwa świata w lekkoatletyce Doha 2019: Wojciech Nowicki zdradza, jak dowiedział się o medalu

Zastrzeżenia do takiego tłumaczenia ma Rozum. - Nie przyjmuję do wiadomości argumentacji Komisji Odwoławczej, że Węgier rzucałby inaczej, gdyby wiedział, że pierwsza próba jest przekroczona. Konkurs był niezwykle zacięty. Węgier po trzech kolejkach był drugi. W związku z tym w kolejnych próbach rzucał jako przedostatni i tak naprawdę cały czas starał się poprawić swój wynik. Był ciągle zagrożony. O centymetry przegrywał w czwartej kolejce, naciskał go także Nowicki. Węgier robił wszystko, żeby uzyskać jak najlepszy wynik. Nie palił wyników po 77-78 metrów, takich po prostu nie miał - mówi ekspert.

W oficjalnym komunikacie Halasz i Nowicki są na trzecim miejscu - Węgier z wynikiem z nieprawidłowego rzutu 78,18 m, a Polak z 77,69 m. Rozum podkreśla, że można było przyznać medal Halaszowi, ale jego nieprawidłowy rzut powinien być anulowany. - Jeśli już, to powinno mu się wynik anulować. Dać ten brązowy medal, ale z wynikiem 73 metry. Pozostawienie wyniku, który powinien zostać uznany za nieważny, powoduje niesmak - tłumaczy nam Rozum.

- Sędziowie nie są nieomylni. Sędziowie katarscy chyba nie stanęli na wysokości zadania w paru wypadkach. Na pewno nie w tym - kończy wątek spalonego rzutu Węgra Rozum.

Podobna sytuacja w rzucie młotem miała miejsce podczas mistrzostw świata w 1983 roku w Montrealu. Polak Zdzisław Kwaśny rzucił 81,54 m w ostatniej próbie, co dawało mu srebrny medal. Dzień później po analizie wideo uznano rzut za spalony. Ostatecznie Kwaśny utrzymał się na podium i z wynikiem 79,42 m otrzymał brązowy medal. Dziś taka sytuacja nie miałaby miejsca, ponieważ protest trzeba złożyć w ciągu 30 minut od końca zawodów. - Komisja odwoławcza musi w tym samym dniu, ewentualnie tuż po północy rozstrzygnąć kwestie medalowe. Po tym już nie szuka się żadnych innych dowodów - mówi polski sędzia.

Rozum przypomniał też inną kuriozalną sytuację związaną z medalami, która miała miejsce w 2005 r. w Madrycie podczas Halowych Mistrzostw Europy. - Hiszpańscy sędziowie byli tak zaaferowani szansą zdobycia 3 medali w biegu na 1500 metrów, że nie obserwowali dokładnie skoku w dal. Niemka skoczyła ok. 6,55 m, a zmierzono jej 6,90 m, ku zdumieniu wszystkich z trenerem włącznie. Zostało to oprotestowane jeszcze w trakcie konkursu - wyjaśnia Rozum.

Ostatecznie protest przyjęto, wynik uznano za nieprawidłowy, ale nie można było wyliczyć, ile Niemka Bianca Kappler skoczyła w tej próbie. Zawodniczkę proszono o kolejny skok, nawet następnego dnia. - Odmówiła, twierdząc, że to był błąd sędziów. Ostatecznie dano też dwa brązowe medale, a jej uznano skok, który został źle zmierzony, identyczny wynik, jaki dawał brązowy medal. Aczkolwiek prawdopodobnie w tamtej próbie miała kilka centymetrów mniej - przypomina Rozum.

Lekkoatletyczne mistrzostwa świata w Doha potrwają do niedzieli, 6 października. Aktualny bilans Polaków to złoto, srebro i 2 brązowe medale.

Czytaj teżMistrzostwa świata w lekkoatletyce Doha 2019. Brąz Wojciecha Nowickiego nic nie zmienił (klasyfikacja medalowa)

Czytaj teżMistrzostwa świata w lekkoatletyce Doha 2019. Ten ranking mówi wszystko. Fajdek i Nowicki zdominowali rzut młotem

Komentarze (7)
avatar
Michał Selegrat
3.10.2019
Zgłoś do moderacji
4
0
Odpowiedz
Ale będą jaja na Mistrzostwach świata w piłce nożnej 
avatar
Mirosław Czaszkiewicz
3.10.2019
Zgłoś do moderacji
4
0
Odpowiedz
Katar i wszystko jasne :) Amatorszczyzna! Katar już jest, jeszcze tylko przeziębienia brakuje... 
Radosław Madziąg
3.10.2019
Zgłoś do moderacji
4
0
Odpowiedz
Prawdziwy sport juz nie istnieje !!!!!! 
avatar
Y3322
3.10.2019
Zgłoś do moderacji
7
1
Odpowiedz
Komisja szmaciarsko - dziadowska z elementami tchórzliwości i poprawności politycznej. Krótko mówiąc - syf! 
avatar
lnsu
3.10.2019
Zgłoś do moderacji
3
1
Odpowiedz
"- Sędziowie nie są nieomylni. Sędziowie katarscy chyba nie stanęli na wysokości zadania w paru wypadkach. Na pewno nie w tym", to... popisali się w tym przypadku, czy zrobili błąd?! Logika wes Czytaj całość