[tag=1392]
Anna Kiełbasińska[/tag] reprezentowała Polskę w półfinale sztafety 4x400 metrów, ale w finałowym składzie zabrakło już dla niej miejsca. Na pierwszej zmianie zastąpiła ją finalistka biegu na 400 metrów Iga Baumgart-Witan.
W decydującej batalii Kiełbasińska mogła wspomóc koleżanki jedynie z trybun. Tak też uczyniła, głośno dopingując pozostałe "Aniołki Matusińskiego". Polskie biegaczki zakończyły bieg na drugiej lokacie.
Zgodnie z regulaminem, organizatorzy przygotowali dla Polek dodatkowy srebrny medal, który otrzymała właśnie Kiełbasińska. Ale krążek nie smakuje jej tak, jak jej koleżankom, które uczestniczyły w finałowej rywalizacji.
ZOBACZ WIDEO: Mistrzostwa świata w lekkoatletyce Doha 2019: Wojciech Nowicki zdradza, jak dowiedział się o medalu
- Sportowe marzenia, ambicje, motywacje, są u mnie zdecydowanie większe niż kibicowanie koleżankom. Szczerze mówię i czuję, że srebrny medal lekkoatletycznych mistrzostw świata nie jest do końca "mną zdobyty" - mówi Kiełbasińska w rozmowie z Tomaszem Zimochem (w wywiadzie dla "Tygodnika Angora").
- Wiadomo, że się cieszę, to olbrzymi sukces, wicemistrzostwo świata pozostanie w moim sportowym biogramie, ale nie czuję jednak tego całą sobą - dodaje reprezentantka Polski, podkreślając, że obserwowanie finału z trybun nie było dla niej komfortową sytuacją.
Obok Kiełbasińskiej w finale na trybunach zasiadła Aleksandra Gaworska, która pełniła rolę rezerwowej w naszej sztafecie. Oprócz Igi Baumgart-Witan w finałowym biegu wystąpiły Justyna Święty-Ersetic, Patrycja Wyciszkiewicz oraz Małgorzata Hołub-Kowalik.
Zobacz też:
Lekkoatletyka. Marek Plawgo o decyzji Adama Kszczota: Trochę szalone, ale Adam wie co robi
Lekkoatletyka. Iga Baumgart-Witan zakończyła sezon. "Dziękuję moim sztafetowym wariatkom"