Markowski przyszedł na świat 14 stycznia 1978 r. Od początku ciągnęło go do sportu i jeszcze jako młody chłopak ze Szkoły Podstawowej nr 4 w Zgorzelcu wystartował w czwórboju lekkoatletycznym. Jako że miał dobre warunki i wyróżniał się na tle rówieśników jego ówczesny nauczyciel w-fu Krzysztof Ziemba z powodzeniem namawiał go do treningów w MKS Osa u boku trenera Józefa Marcinowa. - Kiedy przyszedł do mnie. Od początku nie chciał trenować, tylko rzucać. Bardzo to lubił. Tak samo jak piłkarz chce grać, a nie biegać - wspomina trener Józef Marcinów. - Gdy jesienią kończył się sezon, robił sobie przerwę do wiosny. I tak w kółko co roku - dodał z uśmiechem trener Marcinów. W ten sposób, nieco amatorski, Adrian zdobył złoty medal na Ogólnopolskiej Spartakiadzie Młodzieży w 1995 r., a dwa lata później doszedł do tytułu Mistrza Europy Juniorów. - Wówczas był takim samym zawodnikiem jak z początkiem sierpnia na Mistrzostwach Polski. Pojechał na zawody z rekordem życiowym 73m, a wrócił z wynikiem 78,5m. To była niesamowita sensacja - zaznaczył trener Marcinów.
Wydawało się, że kariera Markowskiego nabierze rozpędu. Nie do końca tak jednak się stało. Zdaniem trenera Marcinowa błąd popełniły władze PZLA. - Adrian dostał zadanie wynikowe na kolejny rok. Aby dostać się do kadry musiał rzucić 82m. Nawet dla tak ambitnego chłopaka to było nierealne - przyznał szkoleniowiec. Markowski wyjechał do Warszawy gdzie walczył o przekroczenie magicznej bariery. Niestety nie poprawił wyniku. Dopiero po zakończeniu nauki wrócił do Zgorzelca. Zajmuje się dostawą usług internetowych oraz jest dystrybutorem kosmetyków. Od sportu jednak się nie odwrócił. - Zapytał mnie czy możemy spróbować od początku. Od czterech lat bawimy się od nowa na luźnych zasadach. Jestem już emerytem, a Adrian nie żyje ze sportu. Dlatego jeśli znajdzie chwilę dzwoni do mnie i idziemy na stadion. Nie ma zatem mowy, abyśmy robili coś na siłę. Jest zresztą takie powiedzenie, że dobry trener to taki, który trafi na talent i mu nie przeszkadza - zaznacza trener Marcinów. Ten model współpracy wydaje się być najlepszym z możliwych. - Być może wielu osobom wydaje się, że trenuję w pełni amatorsko. Trochę jest w tym prawdy, ale też nie do końca. Nie trenuję całymi dniami, lecz dzięki odpowiednim warunkom oraz dysponowanemu sprzętowi staram się eliminować poszczególne błędy - zaznaczył Adrian.
Adrian nie tylko trenuje w Osie Zgorzelec, ale także wspiera klub. - Od czasu do czasu podrzuca chłopakom różne odżywki, a także wspiera ich swoim samozaparciem a także wiarą w to co robi - powiedział Józef Marcinów.
Talent Adriana Markowskiego po raz kolejny błysnął pierwszego sierpnia na Mistrzostwach Polski. Sukcesu mogłoby jednak nie być... - Gdy wybraliśmy się do Warszawy zorientował się, że jego buty mają podtarte szpilki. Startował w nich w eliminacjach i przejechał się. Szybko znalazłem warsztat, wkręciłem buty w imadło i wstawiliśmy nowe szpilki. Być może z takich drobiazgów składa się duży wynik - zastanawia się trener Marcinów. Ostatecznie Markowski uzyskał 84,95m (pobił rekord życiowy o 6,5 metra) co jest trzecim wynikiem w historii polskiego oszczepu! - Wiedziałem, że mam już medal. Postanowiłem, że skoro nie mam nic do stracenia to warto spróbować dać z siebie jeszcze więcej. Spodziewałem się dobrego wyniku, ale nie aż takiego - przyznał z uśmiechem Adrian. Tym samym zawodnik wywalczył przepustkę na mistrzostwa świata, które w dniach 15-23 sierpnia odbędą się w Berlinie. - Otrzymaliśmy pytanie z PZLA co dalej, czy będziemy chcieli wyjechać gdzieś na obóz. Nic nie zamierzamy zmieniać. Tak jak dotąd będziemy pracować na swoich obiektach. Nic nie będziemy robić na siłę, ale jeśli uda się mu trafić, to może być różnie - zaznacza z nadzieją trener Marcinów. - Najważniejsze abym przeszedł eliminacje. Jeśli mi się powiedzie, to wówczas być może sprawię kolejną niespodziankę. Wierzę, że będzie dobrze - zakończył Adrian.