W środę Piotr Lisek rywalizował w mityngu w Uppsali (Szwecja). Podczas jednej z prób doszło do groźnie wyglądającego wypadku. Polakowi złamała się tyczka, a jedna z jej części trafiła go w twarz.
Kibice jęknęli, ale na szczęście skończyło się tylko na strachu. Lisek - za pośrednictwem mediów społecznościowych - uspokoił wszystkich. "Tyczki się łamią, ważne, by przy tym nie złamać siebie!" - napisał na Twitterze.
Polak doznał urazu łuku brwiowego, ale nie wycofał się z konkursu. "Ja walczyłem dalej! Mimo obicia łuku brwiowego (to tylko ból) dawałem z siebie wszystko i miałem dobre próby na wyższych wysokościach, jednak brak kluczowej tyczki dziś mnie pokonał" - dodał.
Przy okazji wyjaśnił, dlaczego doszło do pęknięcie tyczki. "Czasem się tak łamią, może ktoś w transporcie uderzy albo ten odcinek tyczki był mniej wytrzymały i akurat nie dał rady naprężeniu. Wpisane w tą zabawę" - stwierdził na Twitterze.
Lisek zaliczył w Uppsali 5,55 m, co dało mu 11. miejsce. Atakował 5,70 m (to jego najlepszy wynik w tegorocznym sezonie halowym), ale bezskutecznie. Konkurs wygrał mistrz olimpijski i rekordzista świata Armand Duplantis, który pokonał poprzeczkę zawieszoną na wysokości 6,04 cm.
Na kolejny występ Liska nie trzeba będzie długo czekać. Już 11 lutego najlepszy polski tyczkarz weźmie udział w Orlen Cup w Łodzi.
Tyczki się łamią, ważne by przy tym nie złamać siebie!
— Piotr Lisek (@LisekPiotr) February 9, 2022
Ja walczyłem dalej! Mimo obicia łuku brwiowego ( to tylko ból ) dawałem z siebie wszystko i miałem dobre próby na wyższych wysokościach, jednak brak kluczowej tyczki dziś mnie pokonał.
Widzimy się już 11.02! pic.twitter.com/V8rhENybzC
Czytaj także: Rewelacyjny wynik Anny Kiełbasińskiej! Jest numerem jeden na świecie
Czytaj także: Fenomenalny bieg Natalii Kaczmarek. Drugi wynik w historii w Europie
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: szaleństwo na lotnisku. "Zaniemówiłem"