Tego nie było od lat. Polskie gwiazdy nie jadą na MŚ

Getty Images / RvS.Media/Robert Hradil / Na zdjęciu: Piotr Lisek
Getty Images / RvS.Media/Robert Hradil / Na zdjęciu: Piotr Lisek

Tak źle z polską tyczką w sezonie halowym nie było od bardzo dawna. Na Halowych Mistrzostwach Świata nie zobaczymy żadnego naszego reprezentanta!

Medale mistrzostw świata i mistrzostw Europy? Są. Podium na halowych imprezach rangi europejskiej czy międzynarodowej? Proszę bardzo. Od lat skok o tyczce mężczyzn przynosił Polsce medale czy równie ważne punkty do klasyfikacji na wielkich lekkoatletycznych imprezach. Także na igrzyskach olimpijskich.

A jednak na najbliższych Halowych Mistrzostwach Świata w Belgradzie nie zobaczymy żadnego polskiego tyczkarza. I nie jest to efekt odpuszczenia zimowych startów czy kontuzji.

Wyniki mówią wszystko

Nie tak to miało wyglądać. Halowy sezon w wykonaniu naszych reprezentantów można uznać za bardzo nieudany. To oczywiście nie oznacza, że latem będzie tak samo, jednak powody do niepokoju są. Jako że lekkoatletyka to sport wymierny, wszystko widać po wynikach.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: David Beckham w nowej roli. Świetnie sobie radzi z patelnią

5,71 m - to najlepszy wynik polskiego tyczkarza w tym roku. Rezultat Piotra Liska jest przyzwoity, jednak daleki od oczekiwań - tak słabo w sezonie halowym nasz najlepszy zawodnik nie skakał od 2013 roku, a więc od dziewięciu lat.

Co jednak najważniejsze, 5,71 m to brak kwalifikacji na HMŚ w Belgradzie. Podczas ostatnich HMP w Toruniu Lisek próbował osiągnąć wymagane 5,81 m, ale na próżno.

- Przepraszam kibiców, że nie będzie mnie w Belgradzie. Czego brakuje? Brakuje takiego pyknięcia, takiej iskry, bo fizycznie czuje się rewelacyjnie - tłumaczy najlepszy polski tyczkarz ostatnich lat. - Liczę, że latem będzie znacznie lepiej i wyżej.

29-latek był blisko, po prostu trafił się gorszy sezon. Co jednak powiedzieć o pozostałych naszych reprezentantach?

Strach i obawa

- Katastrofa - to po występie w Tokio. - Nie wiem jak to rozwiązać - to z kolei po wcześniejszym nieudanym występie na Halowych Mistrzostwach Europy w Toruniu. Ostatnie lata to dla Pawła Wojciechowskiego istna sportowa gehenna. Gdy po złotym medalu na HME w Glasgow w 2019 roku wydawało się, że Polak przeżywa drugą młodość, wszystko się popsuło.

Duży wpływ na słabe rezultaty Polaka miał wypadek z Wojskowych Igrzysk Sportowych w Wuhan. Wojciechowski przywiózł z nich złoty medal, ale podczas jednej z prób doszło do złamania tyczki, co wywarło ślad na jego psychice.

- Ciągle mam w głowie Wuhan, gdzieś mi to siedzi z tyłu, mam obawy i moje ciało broni się przed skakaniem takim, jak kiedyś. To nie są błędy techniczne, ja po prostu się boję - mówił przed rokiem (WIĘCEJ TUTAJ). Niestety, mimo poczynionych prób były mistrz świata wciąż nie może wyjść z trudnej sytuacji.

W tym sezonie najlepszym wynikiem 31-latka jest 5,61 m, podobnie jak byłego mistrza Europy Roberta Sobery. Lepszy rezultat na świecie osiągnęło w tym czasie aż 38 tyczkarzy.

Tego nie było od 10 lat

Dwie ostatnie edycje Halowych Mistrzostw Świata, w Portland i w Birmingham, to dla Polski dwa brązowe medale Piotra Liska. Teraz impreza odbędzie się bez nas - po raz pierwszy od 10 lat.

W 2012 roku nie było to jednak do końca spowodowane słabą formą naszych reprezentantów - wówczas Paweł Wojciechowski celowo zakończył starty jeszcze przed zawodami w Stambule.

Można narzekać na dyspozycję naszych tyczkarzy, jednak co powiedzieć o naszych wynikach w tej dyscyplinie wśród kobiet? Tu od lat, czyli od zakończenia kariery przez Annę Rogowską (2015), a wcześniej Monikę Pyrek (2012) nie możemy doczekać się występu naszej reprezentantki w finale wielkiej imprezy...

Źródło artykułu: