Ewa Swoboda przyjechała do Belgradu w roli mocnej kandydatki do złotego medalu Halowych Mistrzostw Świata. Nie mogło być inaczej - Polka była liderką światowych tabel i miała za sobą całą serię znakomitych biegów na 60 metrów.
Na ostatnich Halowych Mistrzostwach Polski Swoboda postraszyła rywalki ze świata, łamiąc po raz pierwszy w karierze magiczną barierę 7 sekund. 6,99 s było sygnałem, ze w Serbii interesuje ją złoto.
A że Belgrad kojarzył się jej dobrze - w 2017 roku zdobyła tu srebro Halowych Mistrzostw Europy - z optymizmem przystąpiła do działania. W eliminacjach zwycięstwo, w półfinale zwycięstwo.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: cóż to jest za miłość! Ziółek kwitnie przy narzeczonym
Niestety, finał okazał się piekielnie szybkim biegiem. Polka minimalnie została na starcie i to kosztowało ją bardzo wiele. Mimo ambitnej walki do końca Swoboda finiszowała na czwartym miejscu, choć osiągnęła bardzo dobry czas 7,04 s.
Sensacyjne złoto zdobyła Szwajcarka Mujinga Kambundji z kosmicznym wynikiem 6,96 s. Druga na mecie Mikiah Brisco też zeszła poniżej 7 sekund (6,99 s). Do trzeciej na mecie Marybeth Sant-Price Polka straciła zaledwie dwie tysięczne sekundy!
- Chciałam przeprosić mamę i tatę na początku... Bardzo szybkie bieganie, ale daje to nadzieję na sezon letni. Trochę przykro, ale kto by się spodziewał takiego powrotu po kontuzji? - komentowała na mecie Polka, z całych sił powstrzymując łzy.
Polska zakończy pierwszy dzień HMŚ w Belgradzie z jednym medalem. Srebro w pięcioboju wywalczyła Adrianna Sułek.