W tym artykule dowiesz się o:
Justyna Święty może być zadowolona ze swojego występu na Halowych Mistrzostwach Świata w Portland. Nasza sprinterka nie zdobyła wprawdzie medalu w biegu na 400 metrów, ale nie zawiodła w sztafecie, gdzie sięgnęła po srebro.
23-latka po raz kolejny udowodniła, że już na początku sezonu znajduje się w wysokiej formie. Pierwszy jej przebłysk widzieliśmy na lutowych Halowych Mistrzostwach Polski w Toruniu, gdzie w pięknym stylu zdobyła złoty medal, osiągając bardzo dobry czas 52,30. Kilka dni później pobiła ponadto nieoficjalny rekord Polski na 300 metrów (37,47)
W Stanach Zjednoczonych nie poprawiła wprawdzie swojego najlepszego tegorocznego rezultatu, ale 52,73 zapewniło jej piąte miejsce w finale. Święty przegrała w nim tylko z reprezentantkami Bahrajnu, USA i Jamajki, będąc najlepszą Europejką w swojej konkurencji.
Zobacz wideo: #dziejesienazywo: "Brak Jakuba Błaszczykowskiego w kadrze byłby nieludzki"
Nasza zawodniczka nie była jednak zadowolona ze swojego wyniku. W Portland chciała zdobyć medal i przy okazji zbliżyć się do rekordu Polski Grażyny Prokopek (52,00).
- Dałam z siebie wszystko, od samego początku biegłam bardzo mocno, walczyłam do samego końca. Rywalki były jednak o wiele szybsze. Nie jestem do końca zadowolona, bo miałam ambicje na wyższe miejsce i szybszy bieg. Jestem w formie, ale w Portland nie biegało mi się tak dobrze, jak w Toruniu. Dwa wcześniejsze biegi też dały mi się już we znaki - mówiła w rozmowie z TVP po finałowym biegu na 400 metrów.
Choć 23-latka bardzo narzekała na bolące łydki, to następnego dnia wystartowała w sztafecie, oczywiście na ostatniej zmianie. Podobnie jak jej koleżanki spisała się znakomicie i dobiegła do mety na drugiej pozycji, zdobywając dla Polek pierwszy medal w historii tej imprezy.
Dla urodzonej w Raciborzu lekkoatletki i jej partnerek było to bardzo ważne osiągnięcie także pod względem mentalnym. Biało-Czerwone podniosły się tym sukcesem po dramacie z ubiegłorocznych MŚ w Pekinie. Były tam w znakomitej formie, ale na jednej ze zmian zgubiły pałeczkę i straciły szansę na finał. Kosztowało to cały zespół wiele emocji.
- Nie był to dla nas łatwy czas. Zawód był ogromny. Łez polało się co nie miara i padło wiele gorzkich słów. Zdążyłyśmy wymazać to z pamięci. Teraz jest nowe rozdanie, nowy sezon i nowe nadzieje. Trzeba podchodzić do tego z optymizmem - mówiła przed Portland Święty w rozmowie z "magazynbieganie.pl".
Dla Święty HMŚ były tylko jednym z etapów przygotowań do igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro. Tam nasza sprinterka zamierza wystartować i w sztafecie, i w rywalizacji indywidualnej. Aby tego dokonać, musi pobić rekord życiowy (52,22) i pobiec poniżej granicy 52 sekund. Takie jest bowiem minimum wyznaczone przez IAAF.
W ubiegłym sezonie jak królik z kapelusza wyskoczył 400-metrowiec Patryk Dobek, który zachwycił na MŚ w Pekinie. Teraz czas na płeć piękną. Naprawdę piękną.