Michał Fałkowski: Jak Zieliński pokonał Gortata

W piątek pojawiłem się w Ergo Arenie by oglądać kadrę koszykarzy przygotowującą się do eliminacji EuroBasketu 2013. Po raz kolejny okazało się jednak, że igrzyska mają wielką moc przyciągania.

Na pierwszy mecz koszykówki zabrał mnie dziadek. Miałem wtedy może siedem, może osiem lat. Pamiętam, że to były czasy, w których Nobiles Włocławek przywdziewał czerwone lub żółte koszulki, a w tamtym meczu rywalem była ekipa z Zielonej Góry. Od tamtego spotkania koszykówka to dla mnie absolutny numer jeden jeśli chodzi o dyscypliny sportowe.

Absolutny numer jeden, który jednak bardzo nisko spada w hierarchii, gdy co cztery lata wszyscy najwybitniejsi sportowcy globu spotykają się w jednym miejscu, by walczyć o najważniejsze trofea. Na igrzyskach olimpijskich staram się oglądać każdą dyscyplinę, patrząc oczywiście przez pryzmat Polaków.

W piątek tuż przed godziną 22 siedziałem na trybunie prasowej Ergo Areny, do której przyjechałem zobaczyć jak wygląda kadra Alesa Pipana tuż przed eliminacjami do przyszłorocznego EuroBasketu. Gdybyście wówczas zapytali mnie jak sobie radzi - nie odpowiedziałbym. Meczu z Czarnogórą nie śledziłem dobrze nawet jednym okiem -dzięki internetowi byłem w Londynie w hali Excel. Razem z Adrianem Zielińskim, który w pięknym stylu wywalczył złoty medal w podnoszeniu ciężarów!

Przed olimpiadą mówiło się, że Adrian jedzie nie tyle, co zdobyć, ale "odebrać" medal. Pytanie brzmiało: z jakiego kruszcu? Wielu mówiło o złocie, ale przecież przeciwnicy również mieli podobne oczekiwania. Gdy zobaczyłem, że Chińczyk Yong Lu wyrwał 178 kilogramów, a naszemu nie udała się próba ze 176-kilogramową sztangą, pomyślałem, że złoto właściwie zostało już zarezerwowane. Co gorsza, zupełnie znikąd wyskoczył Rosjanin Apti Ałchadow, który miał "ewentualnie" pokusić się o niespodziankę, a nie być jej rzeczywistym sprawcą. Dodatkowo, siedzący kilka laptopów dalej znajomy uświadomił mnie, że Irańczyk Kianoush Rostami rozkręci się dopiero w podrzucie i ma możliwości nawet na 215 kilogramów.

Powiedzieć, że byłem pełen czarnych myśli to za mało. Wcześniej podobne uczucie towarzyszyło mi przy szansach Mateusza Polaczyka, Natalii Pacierpnik, Pawła Zagrodnika czy Konrada Czerniaka i zawsze kończyło się tak samo...

Tym razem jednak Niebiosa były po naszej stronie o co na górze z pewnością zadbał zmarły niedawno trener Adriana, Ireneusz Chełmowski - najpierw trzykrotnie ze sztangą ważącą 205 kilogramów nie dał sobie rady Lu, a po chwili w rywalizacji przestał się liczyć także Bułgar Ivan Markov. Było wiadomo, że tylko kataklizm może zabrać Zielińskiemu medal. Na przykład w postaci stresu po tym, jak sędziowie nie uznali pierwszej próby Polaka z ciężarem 206 kilogramów. Na szczęście Polak pokazał, że ma żelazne nie tylko ręce i druga próba się udała, tak samo jak trzecia - 211 kilogramów! Było srebro, ale przecież dwie próby miał jeszcze wówczas Rostami, któremu wystarczyło zrównać się z Zielińskim by triumfować wagą ciała.

Kiedy Irańczyk zabierał się do sztangi ważącej 214 kilogramów drżeliśmy już kolektywnie - ja, moi bezpośredni sąsiedzi i kilku innych dziennikarzy, którzy stojąc za moimi plecami lub siedząc na schodach korzystali z tego, że mam najlepszy stream. Gdy dosiadła się do nas sympatyczna blondynka, Irańczyk spalił swoją drugą próbę. Gdy spalił trzecią, ostatnią, wszyscy wyrzuciliśmy ręce do góry w geście triumfu, krzycząc ze szczęścia. Zieliński został mistrzem!

I tylko kibice na Ergo Arenie nie zrozumieli naszej reakcji, bowiem w momencie triumfu Zielińskiego, Marcin Gortat i reszta gratulowali Czarnogórcom sześciopunktowego zwycięstwa.

PS
. Gdy po raz drugi tego wieczora krzyczałem "ZŁOTO!" byłem już sam na trybunie dziennikarskiej. Spisywałem pomeczowe komentarze Mateusza Ponitki i Dardana Berishy. Chyba powinienem więcej, ale nie chciałem spóźnić się na ostatnią serię pchnięcia kulą... Brawo Tomasz Majewski! Skoro nawet brąz byłby sukcesem, to jak nazwać obronę olimpijskiego tytułu? Wychodząc z hali, facet od zagrzewania kibiców powiedział: - Jeszcze siatkarze i będę spełniony. Ja tam spełniony nie będę. Zbyt wielu wybitnych Rodaków jest jeszcze w grze by tak mówić.

Komentarze (1)
luksin
6.08.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
wypociny pana dziennikarzyny...