Azjatycka siatkówka ma się bardzo dobrze - taki wniosek można wysnuć, patrząc na zestaw par półfinałowych. W tej fazie znalazły się bowiem, ku zaskoczeniu wielu obserwatorów i kibiców, dwie drużyny z tego kontynentu. Wydaje się, że reprezentacja Japonii ma więcej szans w starciu z Brazylią niż Koreanki w pojedynku z Amerykankami.
Podopieczne José Roberto Guimarãesa do ostatniej chwili musiały walczyć o wyjście z grupy. Cel zapewniły sobie dopiero w ostatnim, wygranym meczu z Serbią. W rundzie eliminacyjnej prezentowały bardzo przeciętną grę i łącznie zgromadziły zaledwie 7 punktów. To mało jak na obrończynie tytułu z Pekinu.
Brazylijki nie kryły więc radości z odniesionego w dramatycznych okolicznościach zwycięstwa nad Rosjankami. Ten siatkarski dreszczowiec dostarczył tak wielu emocji, że po jego zakończeniu szkoleniowiec zespołu z Ameryki Południowej obawiał się o swoje zdrowie. - Nie wiem, czy moje serce to wytrzyma - przyznał.
Nie najlepsza atmosfera po fazie grupowej poprawiła się dzięki wygranej nad Sborną. Swoją ekipę poprowadziła do triumfu Sheilla Castro, zdobywczyni dwudziestu siedmiu punktów. - Mecz z Japonią będzie bardzo trudny i zupełnie inny od tego z Rosją - podkreśliła. Atakująca zaznaczyła także, iż przeciwko zawodniczkom z Kraju Kwitnącej Wiśni ona i jej koleżanki muszą zachować wykazać się cierpliwością w grze.
Japonki zapewniają, że dadzą z siebie wszystko. Nie mają wiele do stracenia, za to bardzo dużo do zyskania. Jeżeli na takim samym poziomie jak w ćwierćfinałowym pojedynku z Chinkami zagrają Saori Kimura i Yukiko Ebata (po 33 "oczka"), możemy być świadkami pasjonującego widowiska. Przecież zarówno podopieczne Masayoshiego Manabe, jak i Brazylijki, prezentują bardzo szybką, techniczną i miłą dla oka siatkówkę.
Drugie półfinałowe spotkanie igrzysk olimpijskich Japonia - Brazylia odbędzie się w czwartek o godz. 20.30.