Początek sezonu Bródka miał kiepski. Cieniem na występach mistrza olimpijskiego z Soczi położyły się problemy z pachwiną. Nasz zawodnik podczas zawodów w Obihiro wyścig na 1500 metrów skończył z czternastym czasem. Tydzień później doświadczony zawodnik spisał się już lepiej, dziewiąta lokata także była jednak wynikiem poniżej oczekiwań.
[ad=rectangle]
W Berlinie, gdzie po sensacyjny złoty medal sięgnął Jan Szymański, Bródka był jedenasty. Przełomowy mógł być start w Heerenveen.
Polak na Thalfie miał trzeci czas otwarcia w całej stawce i do pewnego momentu wszystko układało się znakomicie. - Niestety, doszło do nieprzewidzianej sytuacji z Chińczykiem, który jechał wspólnie z naszym zawodnikiem. Zbyszek chciał wykorzystać prostą krzyżówkową i trochę się za rywalem przejechać, ale temu zaczęło brakować sił - wyjaśnia trener polskiej kadry, Wiesław Kmiecik.
Bródka, jadąc za plecami Bailina Li, musiał zwolnić i według doświadczonego szkoleniowca stracił przez to około trzech, czterech dziesiątych sekundy. Gdyby nie to, mistrz olimpijski już w Heerenveen otarłby się o miejsce na podium.
- Z formą Zbyszka jest coraz lepiej. Nie ma żadnych powodów do zmartwień - podkreśla Kmiecik. Kibice o dyspozycji Bródki na własne oczy będą mogli się przekonać już w niedzielę podczas mistrzostw Polski na warszawskich Stegnach. Kolejne pucharowe zawody czekają naszych kadrowiczów w ostatni weekend stycznia w Hamar.
formy na mistrzostwach świata .