Polka łączy występy w zawodach z pracą w sklepie. Emilia Mazek 6 kwietnia wygrała 13. DOZ Maraton z czasem 2:35:55. Impreza odbyła się w Łodzi. Drugie miejsce zajęła Betty Chepkwony. Zwyciężczyni nie spodziewała się, że jest w stanie pokonać Kenijkę.
- Przecież Kenijka, którą pokonałam, ma życiówkę 2:23. Dzień wcześniej w ogóle nie myślałam, że mogę podjąć z nią jakąkolwiek walkę. Albo trzecia Ukrainka Maryna Nemczenko, która dużo poświęciła, była na długim obozie w Kenii. Ja byłam w Szklarskiej Porębie i to 2,5 tygodnia, bo w tym roku nie mogłam pozwolić sobie nawet na te trzy tygodnie - powiedziała w rozmowie z Przeglądem Sportowym Onet.
ZOBACZ WIDEO: Wielki promotor zainteresuje się Szeremetą? Polska mistrzyni: wierzę w to
Mazek pracuje w sklepie po 10 godzin dziennie i przyznała, że w połączeniu z treningami taki tryb życia jest wymagający pod względem fizycznym. Do występów w maratonach przygotowuje się na 2-3 tygodniowych obozach.
Choć Polka osiąga imponujące wyniki na trasach biegowych, to nie zawsze wierzy w siebie. Powiedziała również, że zdarza się jej deprecjonować własne osiągnięcia, a wśród profesjonalistów czuje się nieswojo.
- Mimo że mam medale mistrzostw Polski, cały czas czuję się trochę jak uboga krewna z innego świata, świata amatorów. Zdarza mi się myśleć, że po prostu mi się udało, że nie przyjechał ktoś, kto był tego dnia mocniejszy. Nie czuję się jeszcze w tym pewnie - stwierdziła.