W szóstej walce gali Fame Friday Arena 1 we Wrocławiu do klatki wyszło dwóch zawodników, których wiek sumarycznie przekracza sto lat. Mowa tutaj o Piotrze Świerczewskim i Dariuszu Kaźmierczuku, czyli "Daro Lwie".
Świerczewski wyszedł do klatki po raz drugi, ale od pierwszego razu minęły cztery lata, dlatego jego dyspozycja była olbrzymią zagadką. "Daro Lew" z kolei przystępował do tej walki będąc na fali po dwóch kolejnych zwycięstwach.
Na konferencji prasowej zaiskrzyło między nimi, kiedy Kaźmierczuk obsypał rywala... pieprzem. Już w pierwszych sekundach pierwszej rundy były reprezentant Polski popisał się mocnym low-kickiem, który wyraźnie odczuł "Daro Lew".
W pewnym momencie na twarzy Kaźmierczuka można było dostrzec grymas bólu. Położył się w parterze i tam czekał na Świerczewskiego. Ale "Świr" nie chciał w to pójść, dlatego zdecydował się okopywać rywala. Pod koniec pierwszej odsłony zerwał się jeszcze "Daro Lew", ale na niewiele się to zdało.
Niestety, to było na tyle. "Daro Lew" nie wyszedł na drugą rundę, kontuzja nogi zakończyła jego pojedynek ze Świerczewskim.
- Dziękuję moim kibicom, przyjaciołom. Liczyłem na to, że wygram. Trenowałem krótko, ale ciężko. Użyłem swojej broni, której nie użyłem w poprzedniej walce. Byłem piłkarzem, więc mam kopać, a nie boksować. Darek, jesteś fajnym człowiekiem. To sport, w którym możemy się sprawdzić jako starsi panowie - powiedział w klatce Świerczewski.
- Chciałem wygrać, nie dałem rady już ustać na tej nodze. Gratuluję Piotrkowi, był lepszy dzisiaj. Może kiedyś jeszcze zawalczymy - odpowiedział Daro Lew.
Czytaj także: Niespodzianka już w drugiej walce! Malczyński był wściekły
ZOBACZ WIDEO: Mówi, dlaczego ogromnie stresował się przed walką z Niemcem na KSW