W niedzielę, za pośrednictwem swojego profilu na Instagramie, Karaś poinformował, że w próbce pobranej od niego po majowym ultramaratonie Brasil Ultra Tri wykryto środki zakazane przez Światową Agencję Antydopingową WADA - masteron (drostanolon) oraz meldonium. Ta informacja nie tylko rzuciła cień na rekord świata na dystansie 10-krotnego Ironmana (38 kilometrów pływania, 1800 kilometrów na rowerze, 422 kilometry biegu), który Polak ustanowił we wspomnianych zawodach, ale też wpłynęła na jego bardzo pozytywny jak do tej pory wizerunek.
Sportowiec zapewnił, że nigdy nie stosował żadnej formy dopingu, a wymienione substancje dostały się do jego organizmu w czasie, gdy przygotowywał się do lutowej walki w Fame MMA z Filipem "Filipkiem" Marcinkiem. Osoba, która poleciła mu suplementy zawierające wymienione substancje, Michał Maciej, miała go zapewniać, że po kilku dobach drostanolon i meldonium znikną z jego organizmu. W programie "Hejt Park" na antenie Kanału Sportowego Maciej stwierdził, że w ramach przygotowań do walki w MMA tych środków można było użyć, a na wyniki triathlonowe nie miały one żadnego wpływu.
"Biorę pełną odpowiedzialność za wynik mojego testu antydopingowego. Jednak zapewniam, że nie przyjąłem tych substancji w celu poprawienia swojego wyniku na zawodach w Brazylii" - napisał w Karaś w swoich mediach społecznościowych.
"Środki przyjąłem w styczniu, żebym mógł przygotować się do walki MMA, jaką stoczyłem 3 lutego. Nie miało to żadnego pozytywnego wpływu na moje przygotowania ani sam start w Pucharze Świata, który odbył się pod koniec maja". Jako dowód na swoją prawdomówność przedstawił dokumentację z badania wariografem, któremu się poddał.
Jak do całej sprawy odnosi się jeden z głównych partnerów Karasia - federacja FAME MMA, która organizuje cieszące się wielką popularnością gale "freak fightów" (pojedynków, w których w ogromnej większości biorą udział osoby nie związane na co dzień z wszechstylową walką wręcz - osobowości internetowe, influenserzy itp.)?
- Nie zmieniamy naszego podejścia do jego osoby i zasad naszej współpracy - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Michał Jurczyga, rzecznik prasowy organizacji, dla której Karaś walczył w lutym tego roku, a kolejną walkę stoczy we wrześniu.
Jurczyga dodaje, że w niedzielę, jeszcze zanim w mediach społecznościowych ultratriathlonisty ukazało się oświadczenie informujące o jego dopingowej wpadce, doszło do spotkania Karasia z przedstawicielami FAME MMA.
- Robert przedstawił nam wtedy całą sprawę wraz z wyjaśnieniami, które były zgodne z tym, co mówił w kolejnych dniach. Wyraziliśmy swoje zdanie, a jest ono takie, że wykazał się daleko idącą nieostrożnością, jest tej nieostrożności winien i musi ponieść jej konsekwencje. Na chwilę obecną ponosi konsekwencje wizerunkowe, natomiast nie wiadomo jeszcze, jakie będą te formalne.
- Na spotkaniu powiedzieliśmy Robertowi, że suplementując się przed walką powinien być bardziej skrupulatny. Wierzymy jednak, że nie jest oszustem. Przedstawił wyniki badania wariografem, które są dowodem "publicystycznym" i dla komisji triathlonowej federacji IUTA (International Ultra Triathlon Association - przyp. WP SportoweFakty), wyciągającej wobec niego konsekwencje formalne pewnie nie będą miały znaczenia, ale dla nas mają. Pokazują, że możemy wciąż mu wierzyć - podkreślił rzecznik FAME MMA.
- Dla nas jako dla współpracowników Roberta zupełnie inną wagę ma przewinienie, które było wynikiem nieuwagi i naiwności - to jesteśmy w stanie wybaczyć i kontynuować z nim współpracę. Ważne, że Robert nie dopuścił się oszustwa, jakim byłoby celowe przyjmowanie dopingu dla uzyskania nieuczciwej przewagi nad rywalami z triathlonu - dodał.
- Nie będziemy się teraz odwracać od Roberta, dołączać do fali krytyki, jaka na niego spadła, pewnie częściowo słusznie. W naszej ocenie opieramy się na tym, co sami wiemy, zarówno o tej sytuacji, jak i o Robercie. I ta wiedza pozwala nam wierzyć, że Roberta winą jest naiwność i nieostrożność, ale nie jest nią oszustwo.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Dzieci Kardashian oszalały. Gwiazdor spełnił ich marzenie
Jurczyga podkreśla też, że choć federacja, którą reprezentuje, nie zamierza zakłamywać rzeczywistości i wybielać Karasia, to jednak zgodnie z tym, co napisano w niedzielę na twitterowym profilu FAME MMA, będzie stać za nim murem. - Murem należy stać za swoimi partnerami również w trudnych chwilach, nawet wtedy, kiedy tak jak Robert sami te trudne chwile na siebie sprowadzili - mówi.
W poniedziałek FAME MMA ogłosiło kartę walk oraz wystartowało ze sprzedażą biletów na swoją galę numer 19, która odbędzie się 2 września w Tauron Arenie w Krakowie. Karaś jest na niej obecny - jego rywalem, w formule boksu w małych rękawicach, będzie Jakub Nowaczkiewicz. Jurczyga zaznacza jednak, że to ogłoszenie nie jest reakcją federacji na sprawę dopingowej wpadki ultartriathlonisty.
- Start sprzedaży i ogłoszenie karty walk były zaplanowane na poniedziałek znacznie wcześniej. Musiało to być skoordynowane zarówno z Tauron Areną, jak i z naszym partnerem zajmującym się dystrybucją biletów. Takich rzeczy nie da się zorganizować z dnia na dzień czy też doraźnie przyspieszyć - tłumaczy.
Czytaj także:
Karaś ma problemy, ale wystąpi na Fame MMA. Poznał rywala
Największy rywal Karasia przemówił. "Tragiczna wiadomość także dla mnie"