Stawką starcia Macieja Sulęckiego z Jarmallem Charlo miał być pas mistrzowski wagi średniej WBC. Początkowo walkę przełożono, a następnie odwołano i "Striczu" musiał rozglądać się za innymi opcjami. Wybór padł na Fame MMA.
Tam na grudniowej gali dojdzie do szalonego pojedynku, w którym Sulęcki zmierzy się z Normanem Parke. Trzy rundy odbędą się w ramach boksu w małych rękawicach, a dwie kolejne na zasadach kickboxingu.
Sulęcki nie wiąże jednak swojej przyszłości z freak fightami. Jak sam zapewnia, ma to być jednorazowa przygoda. Wciąż skupia się na boksie.
ZOBACZ WIDEO: Tomasz Romanowski o walce z Damianem Janikowskim i kulisach gali na Narodowym
- Skończył mi się kontrakt promotorski z panem Andrzejem Wasilewskim. Poszedłem swoją drogą, nie przedłużyłem umowy. Czekamy na kolejną szansę w boksie, na pewno te duże walki będą. Przyszła propozycja walki na Fame MMA. Powiedziałem, że tak. To nowe wyzwanie, bodziec, który był mi potrzebny. Wziąłem tę walkę, ale to jednorazowy romansik i wracam do boksu - powiedział.
Parke to weteran KSW i UFC. Wojownik szczyci się tym, że nigdy nie przegrał przez klasyczny nokaut. To chce zmienić Sulęcki. Odniósł się też do zachowania rywala podczas konferencji prasowych.
- Jeżeli Norman sprowokuje, to dłużny nie pozostanę. Jestem człowiekiem spokojnym, ale nie pozwolę sobie na to, by ktoś rzucał do mnie dziwnymi słowami, ubliżał mi i wyciągał prywaty. Wchodzę tam jako pewny siebie sportowiec. Zależy mi na klasycznym nokaucie, a że Norman jest jeszcze pyskaty, to będę mu odpowiadał z klasą, ale i temperamentem - dodał Sulęcki.
34-latek w swojej zawodowej karierze stoczył 33 pojedynki i wygrał 31 z nich.
Czytaj także:
Już wiadomo, kto pokaże walkę Polaka o mistrzostwo świata
Fury czy Usyk? Legendarny Mike Tyson wskazał faworyta