Były pięściarz już za chwilę rozpocznie przygotowania do kolejnej walki w formule MMA. Do klatki wejdzie w maju lub czerwcu, a jego rozbrat z zawodowym sportem potrwa rok. "Szpila" w ostatnich miesiącach znów przeszedł operację kręgosłupa, ale starał zachować formę dzięki grze w tenisa. W ostatnim czasie rozegrał dwa głośne mecze z Andrzejem Kostyrą, a w czwartek podejmie Dariusza Michalczewskiego.
Skazany na walkę
Skąd zamiłowanie do tej właśnie dyscypliny sportu? W magazynie "Klatka po klatce" Szpilka zdradził, że w młodości próbował swoich sił na korcie.
- Nawet byłem samozwańczym mistrzem Wieliczki. Tenis jest sportem, w którym są potrzebne pieniądze, a mnie nie było na to stać, więc strzeliłem kogoś "bombą" z rakiety - zdradził. I tak właśnie zakończyła się jego kariera tenisisty.
Zobacz cały wywiad z Arturem Szpilką w magazynie "Klatka po klatce":
Po przygodzie z tenisem przyszedł czas na piłkę nożną. W wieku 7-8 lat Szpilka był zawodnikiem Górnika Wieliczka. - Stałem na bramce. Dwa razy przegraliśmy ważne mecze z Cracovią i Hutnikiem. Pamiętam, że rywal wjechał mi w piłkę nogami, aż się wywróciłem. Od razu pomyślałem: ale jak to możliwe?! I od razu go w łeb! Dostałem czerwoną kartkę w bardzo ważnym meczu - wspomniał.
Sytuacja powtórzyła się w innym, równie istotnym spotkaniu. Tego było za wiele.
- Trener podszedł do mnie i powiedział: no nie, Artur, musisz iść na jakieś kung-fu, bo piłka nożna nie jest dla ciebie. I tak musiałem podziękować, ale całkiem nieźle broniłem - wyjaśnił.
Wielka walka na horyzoncie
Szpilka odnalazł się w sportach walki. Przez lata rywalizował w boksie, a po zakończeniu przygody z pięściarstwem trafił do MMA. W mieszanych sportach walki stoczył trzy pojedynki, a za kilka miesięcy przyjdzie czas na kolejny. "Szpila" zapowiedział, że chce doprowadzić do walki z Arkadiuszem Wrzoskiem. Były kickbokser ze stolicy dopisał w minioną sobotę kolejne zwycięstwo do swojego rekordu, nokautując na gali KSW Ivana Vitasovicia.
- Nie chcę wychodzić przed szereg, ale nie jest żadną tajemnicą, że do trzech razy sztuka. Czerwiec, może wcześniej, i wjeżdżamy. Obaj jesteśmy pewni siebie, a takie walki dają to "coś". To, co kibice chcą zobaczyć. Dojdzie do prawdziwej walki, takiej trochę ulicznej, w parterze, ze wszystkim. Zdaję sobie sprawę, że czeka mnie ogromne wyzwanie, ale jestem pewny siebie. Jeśli coś ma dać ludziom emocje, to właśnie takie starcie - nie ma wątpliwości Szpilka.
Narkotykowe dno
W najnowszym odcinku "Klatka po klatce" nie brakowało trudnych pytań, a jedno z nich zadał Tomasz Miękina - przyjaciel Szpilki i trener przygotowania fizycznego. Popularny "Kostka" zapytał zawodnika o największy błąd, jaki popełnił w zawodowej karierze, oraz przed czym chciałby ostrzec młodych sportowców.
- Najbardziej chciałbym przestrzec młodzież przed narkotykami. Byłem w nie mocno zakorzeniony. Potrafiłem balować trzy dni non-stop, bez spania, bez niczego, a potem iść na trening, jak już odespałem, trenować i walczyć. Tak wyglądały trzy, cztery lata mojego życia - wyznał.
Szpilka zdradził, że najgorszy okres w jego życiu przypadł w wieku 16-18 lat. Uzależnienie nie było wtedy jedynym problemem. Szpilka trafił również do więzienia, ale po wyjściu z niego narkotykowe demony wróciły.
- Artur Szpilka w pewnym okresie był ograniczony umysłowo. Miał swój świat. Nikt z boku tego świata nie widział, tylko on sam. Dopiero po doświadczenia sportowych i życiowych zobaczył, zrozumiał i zszedł na ziemię - wyznał szczerze były pięściarz.
Jako przykład tego ograniczenia "Szpila" podał słynną rozmowę z dziennikarzem TVP. Tę, w której opowiadał o spotkaniu z Lennoxem Lewisem, który wróżył mu zdobycie tytułu mistrza świata. To właśnie po tym wywiadzie "Szpila" stał się pośmiewiskiem w środowisku sportów walki.
- Gdyby Lennox Lewis przyszedł do mnie teraz, to ta rozmowa wyglądałaby inaczej - stwierdził otwarcie.
Szpilka nie ukrywa, że etap uzależnienia ma za sobą, że zdołał wyrwać się z nałogu.
- Przez pięć lat nie dotknąłem tego gówna i już nie dotknę. Teraz, jak widać, jestem szczęśliwym człowiekiem - przyznał i wyjaśnił, co pomogło mu wrócić na prostą.
- Ważne, aby w życiu trafić na odpowiednich ludzi. Takich, z którymi się wychowujesz, od których czerpiesz inspirację, którzy pokazują ci odpowiednią drogę. Jeżeli tego nie masz, idziesz za tłumem, a tłum jest ogłupiony. No i idziesz jak ten osioł, cielę. Na szczęście spotkałem w życiu tych odpowiednich ludzi, w odpowiednim czasie. Ale ta walka trwa, bo to nie jest tak, że już ją zakończyłem - przyznał.
Artur Mazur, WP SportoweFakty