Cała historia ma swój początek 11 maja w trójmiejskiej Ergo Arenie podczas gali XTB KSW 94, na której mistrz dywizji półśredniej Adrian Bartosiński mierzy się z Igorem Michaliszynem. Przez dwie rundy górą jest czempion, który sprowadza walkę do parteru. Pojedynek nie porywa jednak kibiców. Co więcej, pod koniec rundy w hali pojawiają się gwizdy.
W trzeciej odsłonie do głosu dochodzi Michaliszyn, który tym razem znajduje się z góry. Ostatecznie to jednak Bartosiński kapitalnie zapina "balachę" na kolano i poddaje rywala, broniąc pasa. Po walce mistrz ujawnia, że do klatki wszedł ze złamanym nosem, co miało wpływ na taktykę.
Już w trakcie pojedynku plan Bartosińskiego na walkę ostro krytykuje drugi ze współwłaścicieli Maciej Kawulski. Dwa dni po gali w programie "Klatka po klatce" Kawulski przeprasza za niewłaściwe słowa skierowane do narożnika mistrza, ale zdania temat taktyki, nazywając ją "niegodną walki mistrzowskiej".
Bartosiński odpowiada w sieci. Na portalu X publikuje krótki wpis będący odpowiedzią na słowa przełożonego: "wypłata była też niegodna main eventu". I właśnie te słowa mocno zabolały szefów KSW.
W najnowszym odcinku magazynu "Klatka po klatce" do sprawy odnosi się Martin Lewandowski. Współwłaściciel KSW powiela niejako słowa swojego wspólnika.
ZOBACZ CAŁY WYWIAD Z MARTINEM LEWADOWSKIM W KLATKA PO KLATCE
- Uważam, że Bartosińskiego stać na dużo więcej niż to, co pokazał nie tylko ostatnio, ale na walce w grudniu. Myślę, że to jest rzecz, którą trzeba wziąć pod uwagę. Ja na to patrzę, że dwie walki wyglądały bardzo podobny sposób, mało atrakcyjny dla widza i ludzi, którzy chcą go śledzić. Jest mistrzem, wyzywa do walki różnych zawodników i słusznie. W momencie, kiedy się napędza pewną atmosferę, to człowiek ma jakieś oczekiwania - mówi Lewandowski.
Jeden szefów KSW zdaje sobie sprawę, że walczący ze złamanym nosem Bartosiński bił się klatce o przetrwanie. - Ale to nie jest pojedynek, który będę bronił i mówił, że był super. Był nieatrakcyjny dla widowni, szczególnie że był drugą z rzędu - tłumaczy szef KSW i swoim słowami nawiązuje do grudniowej walki Bartosińskiego z Salahdinem Parnassem. Ten pojedynek również nie należał do porywających.
Lewandowski jest mocno niezadowolony nie tylko z przebiegu ostatniej walki Bartosińskiego, ale przede wszystkim z jego słów dotyczących gaży.
- Nie podobało mi się, w jaki sposób wypowiada się na temat KSW. Przyjął jakąś kiepską postawę. Jeśli usłyszycie państwo, ile on zarabia, to część ludzi powbija jemu takie szpilki, że będzie miał się z pyszna [zarozumiały, wyniosły, próżny, dumny, butny - przyp.red.], bo uważam, że zarabia bardzo dobre pieniądze - przekonuje szef KSW, który jest przekonany, że nawet organizacja UFC w chwili obecnej nie byłaby zapłacić Bartosińskiemu więcej.
- Wiem, ile próbował dostać Salhdine Parnasse, ile dostawał Mateusz Gamrot, ile Janek Błachowicz dostawał. Tam nie ma kokosów na start - tłumaczy Lewandowski.
W trakcie wywiadu w "Klatka po klatce" szef KSW odnosi się również do stawek za walki mistrzowskie w innych organizacjach. Te padły w niedawnym wywiadzie z Bartosińskim. Dwie stawki (15 i 30 tysięcy złotych) dotyczyły polskich organizacji MMA, zaś trzecia (25 + 25 tysięcy dolarów) jednej z czołowych organizacji na świecie.
- Mogę tylko powiedzieć, że Adrian dostaje więcej, niż to wszystko, co wymieniłeś. Pewnie trzeba byłoby te stawki zsumować. Nie podaję konkretnej liczby, ale mówię mniej więcej, żeby państwo mieli jakieś wyobrażenie. Czy to słabe wynagrodzenie? - pyta Lewandowski.
Współwłaściciel KSW jest również zażenowany z innego powodu. Jego zdaniem organizacja zrobiła dla swojego mistrza wiele, aby ten czuł się doceniony. Lewandowski ma na myśli wyłożenie części pieniędzy na jego wykupienie z organizacji FEN, zagwarantowanie miejsca w programie "Tylko jeden" czy zapewnienie głównych miejsc w kartach walk.
- To prawda, czekają nas trudne rozmowy. Jeżeli mamy współpracować, to ja sobie nie wyobrażam, że jesteśmy organizacją, na którą można wylewać wszystkie pomyje. Jak się zbierze te wszystkie elementy, które dla niego zrobiliśmy, to on powinien nam dziękować. Niewdzięczność ze strony tego chłopaka zaczyna być bardzo irytująca. Jak się zbierze w całość wszystkie te elementy, to pojawia się poważny argument, żeby "strzelić" mu w ucho - twierdzi Lewandowski.
Artur Mazur, WP SportoweFakty