Nic nie przychodzi samo - rozmowa z Patrykiem Szczepaniakiem, zawodnikiem MMA

Patryk Szczepaniak dopiero rozkręca swoją karierę w MMA, ale już jest uważany za obiecującego zawodnika. Wojownik jest pewny siebie i mierzy wysoko.

Arkadiusz Pawłowski
Arkadiusz Pawłowski

Arkadiusz Pawłowski: W jaki sposób zainteresowałeś się sportami walki?

Patryk Szczepaniak: Przypadkiem. Sąsiadka chciała nauczyć się samoobrony i wzięła mnie raz na karate Shotokan. Tak właśnie zaczęła się moja przygoda ze sportami walki.

Jak rozpoczęła się twoja kariera wojownika MMA?

- Start mojej kariery wyszedł całkiem na luzie, że się tak wyrażę, po prostu wszystko przyszło z czasem.

Jakie są twoje ambicje i cele do osiągnięcia w sporcie?

- Na teraz mam dwa cele: we wrześniu wystartować w mistrzostwach świata FSKA i przywieźć złoto oraz zdobyć Shodan (czarny pas) w karate. A tak w ogóle to za dalekie wyglądanie w przyszłość odbiera piękno życia (śmiech).

A jakie są twoje najmocniejsze i najsłabsze strony?

- Na pewno moimi atutami są moje nogi, a popracować muszę nad wyprowadzaniem pełnych kombinacji składających się z pięciu, sześciu ciosów.

Czym byś się zajmował, jeśli nie MMA?

- Tym co teraz. Po prostu nie wyobrażam sobie życia bez sportu, jak nie sztuki walki to zapewne jakaś inna dyscyplina by się znalazła.

Czy jest ktoś na kim się wzorujesz jeśli chodzi o styl walki?

- Tak. Lyoto Machida to zawodnik i mistrz, którego walki zawsze oglądałem i będę oglądać, jest to wojownik, który fenomenalnie połączył karate Shotokan z wszechstylową walką wręcz.

Jakich rad udzieliłbyś młodym adeptom MMA marzącym o sukcesie w tym sporcie?

- W tym sporcie potrzeba wytrwałości, nic nie przychodzi samo. Większość ludzi spodziewa się, że w miesiąc czy dwa będą potrafili już wszystko, niestety tak jest tylko w filmach, w tym sporcie potrzebne są lata praktyki, więc wytrzymałość to podstawa.

Kto byłby twoim wymarzonym przeciwnikiem?

- Lyoto Machida, w końcu to mój autorytet.

Czy są jakieś inne sporty, którymi się interesujesz?

- Każdy sport, obojętnie w co się gra, to jest swojego rodzaju ucieczka od rzeczywistości. Czy wchodzę na matę, czy na boisko, za każdym razem zapominam o całym świecie i robię to co lubię. To jest swego rodzaju relaks, niektórzy lubią się położyć i spać, a ja wolę zapierdzielać (śmiech).

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×