Jestem na rozstaju dróg - rozmowa z Arturem Kadłubkiem, zawodnikiem MMA

Artur Kadłubek to nietuzinkowy człowiek i wojownik. Hanys z krwi i kości daje przeciwnikom popalić w ringu, a potem wraca do domu i jest przykładnym mężem i ojcem.

W tym artykule dowiesz się o:

Arkadiusz Pawłowski: W jaki sposób rozpoczęła się twoja przygoda ze sportami walki?

Artur Kadłubek: Jako młody chłopak zapisałem się po naradzie z kolegami (pozdrowienia dla braci Patelów) do bytomskiego klubu jiu jitsu. Nakręcony atmosferą jaka tam panowała postanowiłem oddać się tej raczkującej dopiero dyscyplinie sportu, miałem wtedy 17 lat.

Czy jest ktoś, kogo uważasz za swojego idola?

- Jest ich wielu. Zdecydowanie Mike Tyson (miałem przyjemność go poznać podzczas gali Heroes Gate 3 w Pradze), to co przeżył, jak dorastał i czego dokonał jest nie do powtórzenia. Kolejnym przykładem może być Joe Calzaghe, który odszedł z boksu jako niepokonana legenda, w MMA jest Georges St-Pierre, absolutny top jeśli chodzi o przygotowanie techniczno-motoryczne do walki oraz Junior dos Santos za totalną destrukcję, którą sieje w swoich walkach. Natomiast jako absolutny autorytet w sportach walki oraz za całokształt sportowy muszę wymienić Fedora "The Last Emperor" Emelianenkę, bez niego nie byłoby dziś wielu wspaniałych zawodników.

Jakie są twoje ambicje i cele do zrealizowania w MMA?

- Na tę chwilę jestem na rozstaju dróg jeżeli chodzi o moją przygodę z MMA. Po ostatniej porażce jaka mnie spotkała w Wiedniu muszę sobie odpowiedzieć na zbyt wiele pytań, na które w tym momencie jeszcze nie znam odpowiedzi. Co ma być, czas pokaże.

Kogo uważasz za swojego mentora?

- Kiedyś miałem ich wielu. Był pan Grzegorz Skibniewski (założyciel bytomskiego klubu jiu jitsu), był Michał Kita (czołowy zawodnik wagi ciężkiej w Polsce i Europie), Irosław Butowicz (założyciel Silesiaboxing Katowice), na tę chwilę jednak nie ma nikogo takiego, dlatego może mam taki dystans do MMA.
Stoczyłeś bardzo wiele walk pomimo młodego wieku. Która z nich była najcięższa i dlaczego?

- Każdy pojedynek był tak samo ważny, jak i tak samo ciężki, postawię jednak na pojedynek z Carlosem Eduardo "Ta Danado" Rochą. Może gdybym wtedy nie złapał kontuzji po pierwszej rundzie to ja, a nie on, biłbym się w UFC (śmiech).
Jaka jest twoja najmocniejsza strona, a nad czym musisz jeszcze popracować?

- MMA jest takim sportem, że człowiek cały czas musi pracować nad sobą w każdej płaszczyźnie. Jako mocną stronę na pewno mogę podać siłę, ground & pound i szczękę z żelaza (śmiech).

Czy masz z kimś "niewyrównane rachunki" i chciałbyś rewanżu w ringu?

- Nie uznaję czegoś takiego jak niewyrównane rachunki. Wszystko w tym sporcie weryfikuje ring czy klatka, tam ja biorę swoje sprawy w swoje ręce, a nie tak jak wielu zawodników zostawiam je w rękach sędziów, a później mam o to pretensje. Na rewanże zawsze mam ochotę, bo to jest oczywiste, że chcę się odegrać za porażkę, ale nie jestem zwolennikiem obarczania sędziów za moja porażkę tudzież chwiejne zwycięstwo.
Miałeś okazję walczyć na gali KSW. Jak wspominasz tę federację? Chciałbyś do niej powrócić?

- KSW wspominam bardzo dobrze, ale nie oszukujmy się, na tę chwilę ze względu na zawód jaki wykonuję (jestem górnikiem) nie jestem w stanie przygotować się odpowiednio do poziomu jaki reprezentują zawodnicy tam występujący. Fakt, może to ulec zmianie gdybym na przykład dostał od swoich przełożonych zielone światło na całkowite oddanie się przygotowaniom na walkę w tej organizacji, ale na razie nie ma takiego tematu.

Jakie są twoje marzenia i ambicje poza ringiem?

- Być dobrym mężem i ojcem, otaczać się dobrymi ludźmi z wzajemnością, krótko mówiąc być bliskim dla bliskich.
Kto byłby twoim wymarzonym przeciwnikiem w ringu?

- Na tę chwilę moje życie, jak je pokonam to dam znać. Z tego miejsca jeżeli można chciałbym pozdrowić moja rodzinę, bez której dziś byłbym nikim: syna Aleksandra, żonę Marcelinę, siostrę Alicję i szwagra Rafała oraz ich dwójkę wspaniałych dzieciaków Mateusza i Marcina, a zaraz za nimi wszystkich dobrych chłopaków: Radzika, Pit Bulla, Maku,Ostrego, Psyho, Szumiego, Królika, Chlebka i całą resztę tej bandy, która jest ze mną od początku, całą Klincz Bandę, Formma, South Legion oraz najwierniejszych z wiernych czyli brać górniczą z KWK Piekary i WPP nawet z dozorem (śmiech). Piątka!

Źródło artykułu: