Arkadiusz Pawłowski: Jak zainteresowałeś się sportami walki?
James Thompson: Nigdy nie interesowałem się żadnym sportem walki zanim zająłem się MMA. Jak tylko zobaczyłem zawodników UFC w akcji, wiedziałem, że to jest to. Pomyślałem, że mogę to robić.
W jaki sposób przygotowujesz się do walk, zarówno fizycznie jak i mentalnie?
- U mnie jest tak, że jeśli przygotowałem się fizycznie, to jestem pewny siebie i kwestie psychiki rozwiązują się same, po prostu jestem gotowy i czuję to. Jeśli jednak nie przygotuję się odpowiednio, bo jak wiadomo, życie znajduje sposoby na to, żeby przeszkodzić w treningach, wtedy bywa ciężko, to walka z samym sobą.
Jakie są twoje doświadczenia wyciągnięte ze współpracy z KSW?
- Mieszane. Z jednej strony podoba mi się co robią, potrzeba więcej gal MMA na takim poziomie. Ale z drugiej strony jestem oczywiście niezadowolony z powodu tego, co się stało po drugiej walce z Pudzianowskmi. Już mi przeszło, ale włodarzom KSW najwyraźniej nie, co mnie dziwi, bo w tej sytuacji to ja byłem ofiarą, nie odwrotnie. Ale nieważne. Jeśli będą chcieli, żebym dla nich zawalczył, wiedzą gdzie mnie znaleźć.
Mierzyłeś się z uznanymi przeciwnikami z całego świata. Który z twoich oponentów był dla ciebie największym wyzwaniem?
- Najtrudniejsze dla mnie było utrzymanie stałej formy i brnięcie do przodu, rozwijanie się. Nie można dać zbić się z tropu nawet wtedy, kiedy nie wszystko układa się po naszej myśli.
Jednym z twoich rywali był niezwykle wysoki Paulo Cesar Silva. Sam jesteś wysoki i rzadko masz okazję mierzyć się z przeciwnikami wyższymi od ciebie. Jak przygotowywałeś się do walki z takim gigantem?
- To była naprawdę interesująca potyczka. Paulo nie jest może najbardziej utalentowanym zawodnikiem na świecie, ale nie ma zbyt wielu gigantów podobnych do niego, z którymi można sparować i przygotować się na takiego przeciwnika. Po prostu poszedłem pełną mocą do przodu i liczyłem na to, że się uda. No i się udało.
Wspominaliśmy już o Mariuszu Pudzianowskim. Co o nim sądzisz? W pierwszej walce zostałeś ogłoszony zwycięzcą, druga zakończyła się kontrowersyjnie i uznano, że nie ma oficjalnego rozstrzygnięcia.
- Nie lubię go jako człowieka. Z tego co widziałem, nie traktuje dobrze ludzi i ma się za kogoś lepszego, specjalnego. Szanuję fakt, że był najlepszym strongmanem świata i pracuje ciężko jak mało który sportowiec.
Czym się interesujesz poza MMA?
- Interesuję się wieloma rzeczami, od ludzi, po teorie spiskowe i to, jak ludzie na owe teorie reagują.
Czym byś się zajmował, jeśli nie MMA?
- Byłbym pisarzem. Uwielbiam pisać, sprawdźcie moje blogi pt. "Colossal Concerns" i "Colossal Concerns 2".
Czy są jakieś inne sporty, którymi się interesujesz?
- Jestem dobry w kasztanach. Sprawdźcie w internecie o co chodzi.
Niedawno pokonałeś Bobby'ego Lashley'a, który zaczynał jako pro wrestler. Jesteś fanem pro wrestlingu, myślałeś kiedyś na poważnie o tej dyscyplinie?
- Był okres w którym śledziłem pro wrestling i jako dzieciak marzyłem o tym, żeby być zawodowym zapaśnikiem. Teraz skupiam całą moją energię na MMA. Może pomyślę o wrestlingu jak skończy się moja kariera w mieszanych sztukach walki. Pro wrestling to ciężki kawałek chleba, mówi się, że jest na niby, ale styl życia i kontuzje są bardzo prawdziwe. Mam za sobą jedną walkę pro wrestlingową. Nazywałem się Malice i wygrałem swój pojedynek, ale nie przyniosło mi to takiej adrenaliny, jakiej się spodziewałem. Dzięki za wywiad i zapraszam do odwiedzania mojego kanału na YouTube - Colossal Collective, mojego Twittera - @jcolossus oraz mojej strony na FaceBooku - James the Colossal Thompson.