Arkadiusz Pawłowski: W jaki sposób zainteresowałeś się sportami walki?
Jesse Taylor
: Sporty walki kochałem od zawsze. Byłem atletą, mój pierwszy sport to zapasy, które trenowałem w szkole średniej. Bardzo podobało mi się to, że nie miałem naturalnych predyspozycji do tego sportu, bo mogłem ciężko pracować, dobry stałem się dopiero z czasem i uświadomiłem sobie, że nie ma nic lepszego niż walka jeden na jednego. Z innymi sportami walki było podobnie, uwielbiałem sprawdzać moje umiejętności, uczyć się nowych sztuk i sztuczek, tak, żeby zostać prawdziwym mistrzem sztuk walk. Połączenie różnych dyscyplin jest ciekawsze niż same zapasy. Od kiedy zobaczyłem stare gale w wykonaniu UFC miałem sny na jawie o tym, jak zostaję fighterem MMA i już wtedy wiedziałem, że tak się stanie. Od dziecka aspirowałem do tego, żeby być profesjonalnym zawodnikiem.
Jak wyglądają twoje treningi i przygotowania do walk?
- Trenuję praktycznie cały czas, bo naprawdę kocham tę robotę, kocham sztuki walki, trening, i kocham być w dobrej formie. Oczywiście w początkowych fazach przygotowań do walki trenuję nieco lżej i zdarza mi się opuścić jeden czy dwa dni treningowe, ale tak czy siak praktycznie bez przerwy albo jestem na siłowni, albo trenuję w inny sposób. Przed walką włączam piąty bieg i trenuję coraz więcej, z większym wigorem i intensywnością. Zazwyczaj wygląda to tak, że rano trenuję bardzo ostro z Team Quest (boks lub MMA), później zapasy lub jiu jitsu i oczywiście siła oraz kondycja od dwóch do sześciu godzin dziennie. Muszę przy tym pamiętać, żeby słuchać mojego ciała i wiedzieć, kiedy dać organizmowi czas na odpoczynek i regenerację.
W UFC stoczyłeś jedną walkę. Dlaczego nie dostałeś więcej szans od federacji? Byłbyś zainteresowany comebackiem?
- Oczywiście, że chciałbym tam wrócić. Mają najlepszych zawodników, a ja jestem fighterem po to, żeby udowadniać, że jestem najtwardszym, najlepszym mistrzem sztuk walki na świecie!W tej chwili jestem jednak zakontraktowany przez World Series Of Fighting, oni także mają dla mnie solidnych rywali i pokazują się na poziomie narodowym. A dlaczego nie dostałem więcej szans w UFC? Bo w UFC rządzi polityka zakulisowa!
Walczyłeś także dla KSW, najpopularniejszej polskiej federacji MMA. Jak wspominasz ten okres?
- KSW to naprawdę niesamowite show. Potrafią zorganizować naprawdę profesjonalną imprezę i wyniosłem z tego naprawdę super doświadczenia. Warto jednak wspomnieć o tym, ze o walce z Mamedem dowiedziałem się na 4 dni przed galą, walczyłem więc z oponentem o którym nie wiedziałem absolutnie nic, no i nie byłem w trybie treningowym, ale imprezowym... Khalidov to naprawdę twardy zawodnik, ale chciałbym się z nim zmierzyć jeszcze raz, tym razem po odpowiednim przygotowaniu od strony treningowej.
Na liście pokonanych przez ciebie zawodników znajduje się między innymi inna gwiazda KSW, Kendall Grove, który słynie z ekscentrycznego stylu bycia i wielkiej charyzmy w ringu. Czy bycie nie tylko zawodnikiem, ale i swoistą postacią w ringu pomaga w MMA?
- Kendall to jest dopiero gość! A do tego prawdziwy twardziel. I tak, wydaje mi się, że bycie osobowością w ringu zdecydowanie pomaga. A to, co jest fajne, to fakt, że w MMA znajdzie się masę zróżnicowanych osobowości.
Jak oceniasz poziom polskiego MMA?
- Polskie MMA obfituje w bardzo dobrych zawodników. Polacy to twardziele!
Mówiłeś już trochę o Mamedzie Khalidovie, który jest topowym polskim zawodnikiem. Jakie są według ciebie jego największe atuty w ringu?
- Mamed jest niesamowicie twardy, pomysłowy w ringu i ma unikalny styl walki, w który włącza elementy karate, dobrej stójki, no i oczywiście ma bardzo dobry parter, w którym może zrobić krzywdę zróżnicowanymi dźwigniami na stopy, czy kolana. Naprawdę ciężko jest się z nim mierzyć, ale tak jak mówiłem, wydaje mi się, że gdybym miał więcej czasu na przygotowania i wypełnił wszystkie etapy treningowe, mógłbym z nim powalczyć. Nie zmienia to faktu, że jest naprawdę ciężki do pokonania.
Większość twoich walk kończy się przez poddanie. Zazwyczaj to ty wygrywasz, ale jeśli już przegrywasz, to także najczęściej jest to z powodu dźwigni. Skąd się to bierze? Podejmujesz ryzyko w parterze, które nie zawsze się opłaca?
- To raczej kwestia tego, że czasami przeciwnikowi uda się mnie złapać, ale wszystkie te porażki przez poddanie uczyniły mnie lepszym zawodnikiem... Czasami sam się wystawiam przez moją nadmierną agresję w ringu.
Czy poza Mamedem Khalidovem jest ktoś, z kim chciałbyś rewanżu w ringu?
- Tak, z wszystkimi, z którymi nie udało mi się wygrać! Z takich najważniejszych zawodników, poza Mamedem oczywiście, są jeszcze Hector Lombard, Luke Rockhold i Thales Leites. Z każdym z nich, wysoko notowanych w rankingach, przegrywałem bo dałem się złapać, no a z Mamedem, wiadomo, dowiedziałem się o walce na cztery dni przed nią.
Który z twoich licznych przeciwników był największym wyzwaniem w ringu?
- Najtwardsi byli zdecydowanie Hector, Mamed i Kendall.