Jak zaczęła się twoja przygoda ze sportami walki?
Anthony Perosh
: - Zawsze oglądałem boks, gdy byłem dzieciakiem, ale nie rozpocząłem treningów. Grałem w piłkę nożną przez ponad 15 lat! Później zainteresowałem się karate i tajskim kickboxingiem, a w wieku 21 lat odnalazłem bjj. Reszta jest historią!
Jak wyglądają twoje przygotowania do walki, zarówno pod względem fizycznym, jak i mentalnym?
- Mój obóz szkoleniowy przed walką trwa osiem tygodni. Trenuję po dwa razy dziennie przez pięć dni w tygodniu, dwa dni poświęcam na odpoczynek i regenerację.
Jesteś zawodnikiem UFC, największej federacji MMA na świecie. Jak oceniasz poziom zawodników organizacji, z którymi miałeś styczność?
- Jest dokładnie tak jak mówisz. To największa federacja MMA na świecie i wszyscy najlepsi zawodnicy są właśnie w UFC. Nie ma łatwych przeciwników, nie ma łatwych walk.
Twoim ostatnim przeciwnikiem był Vinny Magalhaes. Co zadecydowało o rezultacie tej walki?
- Ciężko pracowałem zarówno nad moim boksem, zapasami jak i bjj. Byłem przygotowany na walkę w stójce, klinczu, czy też w parterze. Zacząłem machać łapami i udało mi się znokautować przeciwnika.
Który z twoich przeciwników był najtwardszy?
- Jak dotąd Mirko "Cro Cop" Filipović był najtwardszym przeciwnikiem, z jakim przyszło mi się mierzyć. Jest duży, silny, ma wielkie umiejętności i doświadczenie.
Jak oceniasz poziom zmagań MMA w twojej rodzinnej Australii?
- MMA w Australii rośnie w siłę. Jest coraz więcej zawodników, coraz więcej gal, no i przede wszystkim jest coraz więcej Australijczyków w UFC.
Twój pseudonim ringowy to "The Hippo", czyli swojski Hipopotam. Skąd taka wymyślna ksywka?
- Kocham brazylijskie jiu jitsu i mam naprawdę miażdżący styl, kiedy jestem na przeciwniku. Ludzie zaczęli do mnie mówić "zejdź ze mnie, ty wielki hipopotamie!" i tak już zostało.
Kto jest według ciebie najlepszym zawodnikiem w twojej kategorii wagowej w UFC?
- Oczywiście Jon Jones. Pokonał każdego, od specjalistów sportów uderzanych poprzez grapplerów. Będzie bardzo ciężko go pokonać.