Walka weryfikuje wszystko - wywiad z Marcinem Wrzoskiem, zawodnikiem MMA

[tag=37845]Marcin Wrzosek[/tag] to jeden z czołowych zawodników wagi piórkowej w Polsce. W wywiadzie, udzielonym naszemu portalowi, zawodnik opowiada o swojej dotychczasowej karierze i planach na 2014 rok.

W tym artykule dowiesz się o:

Wrzosek (MMA 7-2) na zawodowej scenie mieszanych sztuk walki występuje od 2011 roku. Zawodnik pochodzący z Kujaw miał okazję zawalczyć na gali cenionej organizacji Cage Warriors. "The Polish Zombie" w ostatnim występie, na gali MMA Fighters Club w Inowrocławiu, pokonał na punkty Aleksandra Georgasa. 
Waldemar Ossowski: Kiedy ponownie zobaczymy cię w klatce?

Marcin Wrzosek: Nie wiem dokładnie, kiedy ponownie zawalczę. Jak na razie jest kilka propozycji, ale niestety na tą chwilę nie mogę nic potwierdzić na 100 proc.

W twoim statusie zawodnika widnieją dwa kluby. Gdzie więc obecnie trenujesz i przebywasz?

- Obecnie przebywam w Wielkiej Brytanii, gdzie trenuje w klubach Suggys Gym oraz Bushido Nottingham.

Twój znajomy, Michał Andryszak, podpisał niedawno kontrakt z KSW. Czy myślisz nad występami dla polskiego potentata MMA?

- Michał w końcu podpisał konkretną umowę i wydaje mi się, że tam jest jego miejsce. Jest on jednym z największych prospektów w wadze ciężkiej. Niestety, mój występ dla KSW nie zależy ode mnie, lecz od właścicieli i matchmakerów Konfrontacji. Mam nadzieję, że kiedyś zasłużę na walkę dla nich, gdyż jest to moje największe marzenie.

Skąd twój pseudonim - "The Polish Zombie"?

- Pseudonim wymyślił mój menadżer po walce w Szkocji, gdzie polało się sporo krwi. W trzeciej rundzie, oblany krwią przeciwnika, cały czas szedłem do przodu i jakiś kibic powiedział, że wyglądam jak zombie. Na początku się z tego śmiałem, ale później ten pseudonim mi się spodobał i zacząłem go używać.

Która walka w twojej karierze była dla ciebie najważniejsza, a które zwycięstwo przyniosło ci najwięcej satysfakcji?

- Najważniejsze i najbardziej satysfakcjonujące były dla mnie walki, które stoczyłem w Bydgoszczy i Inowrocławiu przed własna publicznością. Wystąpiłem dwukrotnie na gali Streetfighters Team Cup w hali Łuczniczka oraz na MMA Fighters Club. Wszystkie te pojedynki zakończyły się moimi zwycięstwami.

Czy waga do 66 kilogramów jest dla ciebie optymalna, a może myślałeś nad zmianą kategorii wagowej?

- Przyznam, że trochę muszę się namęczyć z dietą, żeby zejść do 66 kilogramów. Jest to jednak waga, w której czuję się najszybszy i najlepiej przygotowany, tak więc na razie w niej zostanę. Nie mówię jednak, że już nigdy nie zawalczę w kategorii do 70 kg, bo jeżeli nadarzy się dobra okazja, to nie powiem "nie".

Jakie masz plany na ten rok?

- Plany na ten rok są takie, żeby stoczyć maksimum cztery pojedynki. Wszystko rzecz jasna jest uzależnione od propozycji i zdrowia.

Kto jest odpowiedzialny za twoje przygotowania do pojedynków i odpowiada za plan taktyczny?

- Nie jestem wielkim fanatykiem przygotowywania się pod konkretnego przeciwnika, zazwyczaj trenuje przekrojowo. Oczywiście, oglądam nagrania z walk przeciwników i razem w trenerami układamy ogólny plan walki. Nie raz jednak przekonałem się, że sama walka weryfikuje wszystko.

Jak sądzisz, czy UFC jest w stanie zepchnąć KSW w Polsce na drugi plan?

- Nie wydaje mi się, żeby gale UFC zagrażały KSW, ponieważ mają oni już bardzo silną pozycję na rynku. Według mnie KSW może spać spokojnie (śmiech).

Które środowisko MMA jest bardziej rozwinięte - polskie czy brytyjskie?

- Zarówno polskie jak i brytyjskie środowisko jest bardzo dobrze rozwinięte i podobne do siebie. W obydwu krajach są świetni zawodnicy i trenerzy. MMA jest coraz więcej w brytyjskich mediach i w najbliższych latach na pewno jeszcze się to poprawi.

Na koniec chciałbym podziękować wszystkim parterom treningowym i ludziom, którzy mnie wspierają - mojej dziewczynie Anicie, firmie Criminal 13 oraz pozdrowić wszystkich czytelników portalu SportoweFakty.pl.

Źródło artykułu: