Petrosyan pod koniec 2013 roku związał się z Konfrontacją Sztuk Walki. Cutman w 2013 roku miał okazję pracować na aż 21 imprezach sportów walki. Vahagn Petrosyan będzie miał okazję pracować także na oczekiwanej gali Professional MMA Challenge, która 1 marca odbędzie się we Wrocławiu.
Waldemar Ossowski: Skąd u pana pomysł na realizowanie się jako cutman?
Vahagn Petrosyan: Wszystko zaczęło się na początku 2012 roku podczas gali MMA w Gnieźnie, na której za namową Łukasza Bosackiego miałem spróbować swoich sił w roli "osoby, która tamuje krwawienia". Wtedy wydawało się, że będzie to jednorazowa przygoda, pomoc przy organizacji oraz wyzwanie które mnie najbardziej interesowało. Na tamtą chwilę miałem ukończone Studium Medyczne oraz byłem na studiach fizjoterapii, więc było mi łatwiej wszystko ogarnąć. Po gali stwierdziliśmy z Łukaszem, że spróbujemy współpracy, za co teraz jemu i sobie jestem wdzięczny.
Na ilu galach w poprzednim roku miał pan okazję pełnić rolę cutmana?
- W roku 2013 miałem przyjemność pracować przy 21 imprezach, czy to gale MMA czy mieszane np. K-1, boks.
Która gala była najbardziej "krwawa"?
- Nie tak dawno jeszcze pracowałem na gali Battle of Champions w Zamościu (pozdrawiam organizatorów), gdzie było nadzwyczaj sporo roboty w porównaniu z innymi imprezami. Dla cutmana to raj na ziemi, a dla zawodników kilka tygodni przerwy i litry krwi na macie. Gale Fighters Areny również mile wspominam.
Jakie jest podstawowe wyposażenie cutmana?
- Przede wszystkim wiedza i doświadczenie. Bez tego ani rusz. Jeżeli chodzi o standardowe wyposażenie walizki cutmana to sprzęt do bandażowania rąk, wazelina, żelazko bokserskie na siniaki, różne maści, sterylne opatrunki (gazy, waciki), rękawiczki oraz medykamenty. Trzeba zachować przede wszystkim higienę i sterylność rzeczy, które używamy! A walizka niestandardowa cutmana to dosłownie encyklopedia.
Ostatnio kibice mogli zobaczyć pana na gali KSW 25, gdzie na przemian pracował pan z Jackiem Piekarskim - wieloletnim cutmanem KSW. Czy teraz będzie to już stały element gal Konfrontacji Sztuk Walki?
- Mam nadzieje, że tak będzie. Z właścicielami KSW dobrze się dogadujemy, słuchamy się nawzajem oraz realizujemy pomysły jak do tej pory. Tak samo jest z Jackiem Piekarskim - stara i młoda szkoła, która ma dużo pomysłów na przyszłą współpracę. Dodatkowo KSW jako pierwsza w Polsce wprowadziła dwóch cutmanów do pracy podczas gali, zwiększając przy tym bezpieczeństwo zawodników, za co brawa dla nich.
Z pewnością słyszał pan o walce Antoniego Chmielewskiego z Bartoszem Fabińskim. Tam rozcięcie weterana KSW uniemożliwiło mu kontynuowanie walki, choć on sam później twierdził, iż błąd popełnił cutman (tam akurat była to kobieta), nie wstrzykując adrenaliny. Jak pan ocenia tamtą sytuację?
- Ciężko mi coś na ten temat powiedzieć, ponieważ nie widziałem tego rozcięcia z bliska, ani nie chciałbym oceniać czyjejś pracy. Po obejrzeniu walki przez potencjalnego widza, gdzie krwi było dosyć dużo - wydawało się to dosyć groźne. Z perspektywy doświadczenia wiem, że rozcięcia w tym miejscu nie są groźne i są jak najbardziej do zatamowania, ale powodują nie lada wyzwanie dla cutmana (tym bardziej dla świeżej osoby w branży). Wywiadu, o którym wspominasz, nie oglądałem ale z chęcią pogadam z Antkiem przy najbliższej okazji, jak on to widział.
Czy spotkał się pan z pretensjami ze strony zawodników, którzy chcieli kontynuować pojedynek?
- Pretensje zawsze będą, nawet kiedy nie decyduje o tym cutman tylko lekarz na galach MMA. W pewnym stopniu rozumiem ich złość. Długie tygodnie treningów, wyrzeczenia, a tu lekarz przerywa walkę, co kończy się rzucaniem szczęki, niezadowoleniem czy przeklinaniem. Niekiedy małe rozcięcie w groźnym miejscu musi skończyć się niedopuszczeniem do walki, a czasami z dużym rozcięciem kończy się walkę zwycięsko. Zawodnicy muszą też zrozumieć rolę lekarza, który to ocenia. To on odpowiada za swoje decyzje, gdyby coś się stało. Cutman w tym wszystkim musi tak to zrobić, żeby przedłużyć możliwość dalszej walki zawodnika.
Pomimo, iż nie jest pan sędzią ringowym, pokładam nadzieję, że wie pan co należy zrobić, gdy zawodnik zostanie znokautowany. Jedni radzą podnosić w takim przypadku nogi, drudzy nie. Więc jak powinno to wyglądać?
- Tak się składa, że pisałem ostatnio artykuł dla portalu mmarocks.pl odnośnie zachowania sędziego ringowego podczas nokautu. Odbiło się to pozytywnym odbiorem nie tylko u sędziów ringowych, ale też u osób mających swoje kluby czy trenujących MMA. Tak dla przypomnienia - nie podnosimy nóg ani rąk do góry po KO, ponieważ istnieje prawdopodobieństwo pęknięcia kości czaszki po uderzeniach, czego skutkiem może być krwawienie do mózgowia. Podniesienie w tym momencie nóg spowoduje zwiększenie przepływu krwi w stronę głowy oraz zwiększenie ciśnienia śródczaszkowego, co tylko spowoduje większe, nieodwracalne zmiany w ośrodkowym układzie nerwowym lub drgawki całego ciała.
Czy obecnie praca cutmana jest pana jedynym źródłem utrzymania oraz czego potrzeba, aby taką kwalifikację uzyskać?
- Na dzień dzisiejszy każdy może zostać cutmanem w MMA. Nie ma żadnych regulacji prawnych czy szkoleniowych, choć na pewno osoby z wykształceniem para medycznym odnajdą się w tym znacznie lepiej. Jeżeli chodzi o jedyną pracę, ciężko jest na tą chwilę utrzymać się wyłącznie z MMA. Wierzę jednak, że w przyszłości będę miał taką możliwość.
Na koniec poproszę o pańską wizję dla nowej, prężnie zapowiadającej się organizacji PROMMAC. Czy ma ona szansę na sukces i będzie w stanie rywalizować z KSW? Czy również tam będzie pan pracował w roli cutmana?
- Ambitna, pomysłowa i dokładna w szczegółach organizacja, której mam nadzieje, że się uda wspiąć na szczyt. Co do rywalizacji z KSW, potrzeba dużo czasu, doświadczenia i jeszcze cięższej pracy, żeby do tego doszło. Tak, będę miał okazję popracować z zawodnikami na gali 1 marca.