Kiełek to objawienie polskiej sceny MMA. Jego zawodowy debiut odbył się w październiku 2013 na gali Battle of Champions w Zamościu. Od tego czasu podopieczny Szymona Bońkowskiego i Pawła Derlacza wygrał cztery walki z rzędu, wszystkie kończąc przez KO lub TKO.
Waldemar Ossowski: Jak obecnie wygląda twoja forma? Odpoczywasz, czy szykujesz się do kolejnych startów?
Paweł Kiełek: Obecnie jestem już w okresie przygotowawczym. W tej chwili skupiamy się z trenerami na treningu technicznym i siłowym. 27 lipca zaczyna się obóz Arrachionu, na który oczywiście jadę i mam nadzieję na duży wzrost formy. Dokładne daty gal, na których mam walczyć, jeszcze nie są oficjalnie potwierdzone, ale spokojnie wyrobię się ze zrobieniem takiej formy, jaką chcę mieć!
[ad=rectangle]
Jak długo już trenujesz w olsztyńskim Arrachionie i dlaczego postawiłeś na sporty walki?
- W Arrachionie trenuje już od 2009 roku. Dlaczego sporty walki? Może dlatego, że lubię rywalizować i jestem bardziej zwolennikiem spotów indywidualnych niż drużynowych. Po za tym już w podstawówce się tym interesowałem i oglądałem mnóstwo walk K1 i MMA.
Kiedy jest planowana twoja kolejna walka?
- Plany oczywiście są, ale nie są one na tyle sprecyzowane, żebym mógł o tym mówić. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem to do końca roku stoczę jeszcze dwie walki.
Jesteś fanem MMA? Śledź nas na facebooku!
Od października ubiegłego roku wygrałeś cztery pojedynki, wszystkie przez KO bądź TKO. Co sprawia, że tak swobodnie czujesz się w stójce?
- Do każdej walki staram się podchodzić na luzie. Najwidoczniej takie podejście służy walce w stójce. W sumie nie potrafię dokładnie odpowiedzieć na to pytanie, bo uderzenie tak samo trenuje jak zapasy czy parter. Staram się być przekrojowy, żeby swobodnie czuć się w walce.
Czy treningi z Aslambekiem Saidovem i Mamedem Khalidovem dają dużo więcej, niż zajęcia, treningi z innym zawodnikami z klubu?
- Arrachion to jeden wielki team! Wszyscy sobie pomagamy jak tylko potrafimy. Na pewno Aslan i Mamed są doskonałymi przykładami do naśladowania, ale są również pozytywnymi ludźmi, którzy zawsze pomagają. Jak tylko mam okazję, to staram się sparować z nimi, bo to ciężkie lekcje, ale można sporo się nauczyć.
Twój cel to raczej spróbowanie się w Polsce, mając na myśli KSW bądź PROMMAC, czy od razu poprzez mniejsze gale szukanie drogi do UFC?
- Oczywiście moim celem jest zawalczenie kiedyś w UFC. Na razie staram się jak najbardziej rozwijać i dużo trenować. Wiadomo, że fajnie by było zawalczyć w którejś z tych organizacji, ale to trenerzy decydują o tym gdzie walczę.
Czy kontuzje są twoją częstą zmorą, czy należysz do zawodników, których raczej one omijają?
- W tym sporcie chyba nikogo nie omijają kontuzje. Ciężko jest trenować na 200 proc. przez cały okres przygotowawczy, tak żeby obyło się bez jakiejś mniejszej lub większej kontuzji. Jak na razie nic mi nie dolega, oby tak do końca przygotowań!
Joanna Jędrzejczyk trafiła do UFC. Tym samym jest pierwszą osobą z Arrachionu w najlepszej organizacji świata. Jak zareagowaliście na tą informację w klubie?
- Tak, Asia jest pierwszą osobą z Arrachionu w UFC, ale mam nadzieję, że dołączy do niej spora grupa zawodników z naszego klubu. Oczywiście wszyscy się bardzo ucieszyli, tym bardziej, że to pierwsza Polka w największej organizacji na świecie. Jestem przekonany, że Asia wygra swoją walkę, bo wiem jak ciężko trenuje!
Kto jest twoim mentorem, wzorem zawodnika jeżeli chodzi o sporty uderzane?
- Staram się czerpać z wielu zawodników, ale najbardziej inspiruje mnie Cub Swanson i Mamed Chalidow. Dlaczego? Zachęcam do obejrzenia ich kilku walk.