Terlikowski jest na co dzień zawodnikiem klubu Shooters Konin, a 13 września po raz pierwszy zawalczy w kategorii do 66 kilogramów. Jego zawodowy rekord to 3 wygrane i tylko jedna porażka. W Koninie jego formę sprawdzi zawodnik z gdańskiej Akademii Technik Walk, Piotr Pączek.
Waldemar Ossowski: Jak przebiegają przygotowania do gali KOMMA 1 w Koninie?
Tomasz Terlikowski: Przygotowania przebiegają pomyślnie. Do żadnej z wcześniejszych walk nie przygotowywałem się równie intensywnie. Jestem w świetnej formie fizycznej, głównie dzięki poświęceniu mojego trenera - Ireneusza Mili oraz kolegów zarówno z klubu jak i spoza, np. z Akademii Sarmatia czy też Maćka Górskiego.
[ad=rectangle]
Rok 2014 jest w twoim wykonaniu bardzo aktywny. Masz już za sobą trzy walki, teraz nadchodzi czwarta. Ile planujesz ich więc jeszcze stoczyć do końca tego roku?
- Miałem już kilka propozycji bardziej lub mniej interesujących, lecz na chwilę obecną skupiam się na gali w Koninie. W tej chwili mogę powiedzieć, że po walce na KOMMA planuję przerwę, ale jak to mówią - "niezbadane są wyroki...". Jeśli się trafi wyjątkowa propozycja, to być może się skuszę.
Dlaczego zdecydowałeś się na zmianę kategorii wagowej?
- Zmiana kategorii to coś co planowałem zrobić w roku 2015, ale nadarzyła się okazja, aby już teraz spróbować swoich sił w piórkowej, więc skorzystałem. Chciałem to zrobić ze względu na obecne standardy, czołówka wagi lekkiej zbija nawet z 90 kg na co dzień, a mi do tego po prostu daleko.
Co wiesz na temat swojego najbliższego rywala - Piotra Pączka?
- Piotr Pączek to zawodnik, do którego nie można podejść bez respektu.
Z tego co zauważyłem to w swoich walkach przede wszystkim cechuje się ogromnym charakterem i sercem do walki. Jednak wiem, że przepracowałem okres przygotowawczy bardzo mocno i 13 września po świetnej dla widza batalii moja ręka będzie podniesiona ku górze.
Walka w Koninie będzie dla ciebie najważniejszą z dotychczasowych?
- Zdecydowanie. Tak jak powiedziałem w zapowiedzi, w Koninie urodziłem się jako zawodnik MMA, co za tym idzie to dla mnie sentymentalne miejsce. Poza tym spora rzesza ludzi przyjdzie do hali Rondo także dla mnie i nie mogę ich zawieść.
Trzy ostatnie walki wygrane przez balachę w pierwszych rundach robią wrażenie. Ta technika jest twoja ulubioną i często do niej dążysz?
- Szczerze to nie. Wiele osób zadaje mi tego typu pytanie. Balacha to faktycznie technika, którą lubię, ale nie jedyna. Jest tylko częścią mojego arsenału. Ta seria trzech zwycięstw z rzędu to kompletny przypadek.
Twój cel w zawodowej karierze MMA?
- Mam dwa cele. Pierwszym jest móc robić to co kocham i móc z tego żyć. Kocham MMA, więc chciałbym z MMA wyżywić siebie i rodzinę. Drugim jest mierzyć się z coraz lepszymi rywalami.
Jak ocenisz formę klubowych kolegów, którzy również wystąpią na gali 13 września?
- Robert Adamczyk ma życiową formę. Nigdy nie widziałem, żeby tak ciężko pracował i wszyscy, którzy z nim sparują wiedzą, że 13 września Robert pokaże klasowe MMA. Co do Krzyśka Klaczka, to jestem pewien, że tym razem udowodni, że nie tylko w Polsce, ale i w Europie nie ma dla niego rywali.
Przy jakim utworze planujesz wyjść do walki 13 września?
- Do każdej z walk w tym roku wychodziłem do muzyki mojego ulubionego zespołu "Forteca". Zespół ten swą twórczością oddaje hołd wielkim ludziom, którzy bronili naszej ojczyzny. Na 100 proc. wyjdę do ich piosenki, a do której konkretnie pozostawię na razie tajemnicą.
Przy okazji chciałbym podziękować siłowni Central, firmie Asura Wear oraz portalowi Sports Lifestyle za wsparcie, bez którego dobre przygotowania byłyby niemożliwe.
Podziękowania kieruję również do bliskich i przyjaciół, którzy wspierają mnie teraz i będą wspierać 13 września, zarówno mentalnie jak i mocnym treningiem.