Najbardziej znienawidzony wojownik MMA? Notorycznie robi krzywdę rywalom

 / oktagon MMA
/ oktagon MMA

Na co dzień Rousimar Palhares jest uprzejmym, miłym facetem. W klatce zmienia się w bestię, która zapomina o zasadach. Inni wojownicy apelują: powinien zostać zawieszony dożywotnio.

W tym artykule dowiesz się o:

Ten smutny obrazek powtórzył się już kilka razy. Rousimar Palhares, jeden z najlepszych specjalistów MMA w walce w parterze, poluje na poddanie. W końcu łapie rywala za ramię lub za nogę. Wykręca kończynę tak, że niektórzy kibice wolą odwrócić głowę. Przeciwnik próbuje się wyrwać, ale jest bez szans. Krzywi się z bólu, później krzyczy, klepie. Poddaje walkę. Wkracza sędzia, ale Palhares nic sobie z tego nie robi. Jakby był w amoku. Z dużym opóźnieniem puszcza przeciwnika, narażając go na poważną kontuzję.

Drwal poczuł dziwne trzeszczenie

Po raz pierwszy świat MMA oburzył się na niego w marcu 2010 r. "Toquinho" (czyli "Pniak" - taki pseudonim nosi Palhares) walczył wówczas na gali UFC 111 z Tomaszem Drwalem. Polak na początku pojedynku wyprowadził kopnięcie, ale poślizgnął się na reklamie Budweisera, która znalazła się na macie. Upadł, a Brazylijczyk szybko to wykorzystał. "Heel hook", czyli tzw. skrętówka to jego ulubiona technika. Skuteczna, a zarazem szalenie niebezpieczna dla rywali. Powodująca uszkodzenia w stawie kolanowym i skokowym.
[ad=rectangle]
Drwal wpadł w pułapkę i już z niej nie wyszedł. Walka została przerwana po 45 sekundach, a powinna trwać jeszcze krócej. Polak krzyczał bowiem z bólu, a Palhares nie puszczał jego nogi. - Poczułem dziwne trzeszczenie w mojej kostce, zacząłem klepać i krzyczeć. Myślę, że jeżeli ktoś odklepuje, to znaczy, że ma dosyć. Gość powinien przestać trzymać "skrętówkę". Szczerze - nie wiem, co przeszło mu przez głowę. Nie będę go oceniać, zostawiam to fanom, niech sami wyrobią sobie zdanie - mówił rozgoryczony "Gorilla".

Początkowo wydawało się, że Polak doznał poważnej kontuzji i będzie potrzebna operacja. Na szczęście skończyło się tylko na naciągnięciach. Palhares został zawieszony na 90 dni. Był zdziwiony. - Nie uważam, żeby to zawieszenie było sprawiedliwe. Nie miałem zamiaru skrzywdzić Drwala. To zdarzyło się w ferworze walki. Chciałem się upewnić, że nie stracę pozycji. Czekałem, aż sędzia przerwie pojedynek - tłumaczył.

White: wyrzucam cię

Drugi taki "numer" już nie uszedł mu płazem. W 2013 roku - na UFC Fight Night 29 - znów zrobił krzywdę rywalowi. Palhares miał wówczas na koncie dwie porażki z rzędu, bardzo zależało mu na odwróceniu karty. Dopadł Mike'a Pierce'a i zastosował ulubioną "skrętówkę".

Kibice MMA pewnie do dziś mają w pamięci wykrzywioną z bólu twarz Pierce'a. Amerykanin także poczuł, co oznacza "przeciągnięta" dźwignia. - Nie mam problemu, by się poddać, gdy pojawia się poważne zagrożenie. Dlatego zacząłem klepać. To, co on zrobił, było niepotrzebne - mówił Pierce. To wtedy, po raz pierwszy, inni znani wojownicy zaczęli się domagać surowej kary dla Palharesa. - To sport dla profesjonalistów. Gdy ktoś klepie, puść go. To absurdalne, ile razy ten gość to zrobił - napisał Brian Stann. - Takim poddaniem może komuś skończyć karierę - dodał Brad Tavares.
[nextpage]
Nie wytrzymał Dana White, szef UFC. Wyrzucił "Toquinho". - Na takie zachowania nie ma miejsca wsporcie. Zrobił naprawdę podłą rzecz. Nie wróci. Może sobie walczyć w innej organizacji - oznajmił. Menedżer Brazylijczyka Alex Davis stwierdził, że Palhares był "zdumiony" tą decyzją. White szybko mu odpowiedział: - Każdy, kto trenuje jiu jitsu, wie, że dźwignia na nogę to najbardziej paskudne poddanie. Gdy gość klepie, puść go. A jeśli tego nie robisz, to cię wyrzucam - zakończył temat.

Krzywdził kolegów. Psycholog nie pomógł

Po tej walce odezwał się były trener Palharesa Murilo Bustamante. Sam był niegdyś znakomitym wojownikiem, walczył w PRIDE i UFC. W 2002 roku zmierzył się z Mattem Lindlandem. Musiał go poddać... dwukrotnie, bo za pierwszym razem rywal tłumaczył się, że wcale nie odklepał (sędzia wznowił pojedynek). Bustamante uznał więc, że w przyszłości będzie tak długo trzymać przeciwnika w uścisku, aż będzie mieć pewność, że wygrał. To samo wpajał swoim uczniom. Jednym z nich był Palhares.

Jednak w 2013 r. Bustamante - szkoleniowiec z Brazilian Top Team - przyznał, że z "Toquinho" dzieje się coś złego. - Nikt nie bronił go tak bardzo jak ja, gdy popełniał błędy. Na początku myślałem, że robi to, bo jest zbyt naiwny albo ma w sobie za dużo złej energii podczas walk. Później jednak spowodował wiele incydentów na moich obozach i zmieniłem zdanie. Mam już dość patrzenia na to, jak krzywdzi ludzi na sparingach. Wynająłem psychologa, by pomógł mi w pracy z nim, ale - jak widzimy - nie pomogło - ujawnił Bustamante.

Przez moment wydawało się, że Palhares może zostać "na lodzie". Inne organizacje nie kwapiły się, by go zatrudnić. Bellator od razu był "na nie". Gdy pojawiła się plotka o zainteresowaniu ze strony KSW, Martin Lewandowski - współwłaściciel federacji - napisał na Twitterze: - Palhares jest chory. Nie jestem nim zainteresowany.

Kontrakt z WSOF i nowe kontrowersje

"Toquinho" odetchnął z ulgą, gdy pojawiła się oferta z World Series of Fighting - federacji z Las Vegas, której prezydentem jest Ray Sefo, były znakomity kickbokser. Palhares podpisał kontrakt i szybko stał się gwiazdą WSOF. Od razu dostał szansę walki o pas wagi półśredniej. W 69 sekund poddał Steve'a Carla.

Stare grzechy powróciły w grudniu 2014 r., gdy wojownik z Minas Gerais zmierzył się z Jonem  Fitchem. Obronił tytuł w półtorej minuty, ale po walce pozostał niesmak. Znów musiało upłynąć kilka sekund, by zwolnił dźwignię na staw kolanowy. Zwycięzca bronił się, podając za przykład... Rondę Rousey. - Zobaczcie, jak ona długo trzyma dźwignie na ramię. W tym sporcie nie przetrwasz, jeśli nie zapewnisz sobie dobrej pozycji. Nie zrobiłem niczego złego. Nie rozumiem, dlaczego krytycy próbują mnie upokorzyć - mówił Brazylijczyk.

Sprawa ucichła. Do ubiegłej soboty. Na gali WSOF 22 w Las Vegas Palhares bronił pasa w pojedynku z Jake'em Shieldsem. Amerykanin przez dwie rundy kontrolował sytuację, sprowadzał "Toquinho" do parteru, tam unikał zagrożeń i zadawał ciosy z góry. Jednak w trzecim starciu się zagapił. Szczwany lis Palhares błyskawicznie to wykorzystał, poddając rywala "kimurą".

I znów byliśmy świadkami paskudnych scen. Pretendent do tytułu - widząc, że z tej pozycji już nie ucieknie - klepał Palharesa wielokrotnie. Sędzia Steve Mazzagatti rzucił się na Brazylijczyka i uderzył kilka razy w jego plecy. Obliczono, że 35-letni wojownik puścił ramię Shieldsa po 1,074 s - od momentu, gdy do akcji wkroczył arbiter. Zdecydowanie zbyt późno. Pokonany Amerykanin, w geście frustracji, uderzył Palharesa w twarz. Ten zaś rozłożył ręce, jakby nie rozumiał o co ta cała wrzawa.

Palce w oczach

"Dirty cheater", czyli "brudny oszust" - to określenie najczęściej pojawiało się w komentarzach w sieci. Okazało się, że Palhares nie tylko - można powiedzieć: tradycyjnie - przeciągnął dźwignię, ale także miał na sumieniu inne przewinienie. Wielokrotnie (!) wkładał Shieldsowi palce do oczu. Sędzia Mazzagatti zauważył to w II rundzie, przerwał na moment walkę, ostrzegł brazylijskiego wojownika, ale ostatecznie nie zdecydował się odebrać mu punktu.

To jedna ze wspomnianych sytuacji. Palhares broni się przed atakiem Shieldsa, wpychając mu palce w oczy.

[nextpage]
- Wiedziałem, że on jest "brudnym oszustem", ale nie byłem gotowy na jego ataki na oczy. Łapałem go za kciuki, a on cały czas grzebał mi w oczach. Mówiłem sędziemu: "hej, zwróć uwagę na te ataki". To nie zdarzyło się raz czy dwa. Przynajmniej z osiem razy. W ponad 40 walkach nikt nigdy mi tego nie zrobił. To nie były przypadkowe wetknięcia palców - irytował się Shields, który po pojedynku uskarżał się na zaburzenia widzenia, musiał pojechać do szpitala na badania.

Narastała presja na Rayu Sefo. Szef federacji WSOF znalazł się w trudnym położeniu. Kiedyś wyciągnął pomocną dłoń do Palharesa, ale srodze się rozczarował. Dwa dni po walce ogłosił decyzję: "Toquinho" nie tylko stracił mistrzowski tytuł, ale także został zawieszony na czas nieokreślony.

- Oglądając to na żywo, widziałem, jak kilka razy Palhares wkładał palce do oczu Shieldsa. Nie chciałem tego przedwcześnie oceniać. Pojechałem do domu, zalogowałem się do komputera i obejrzałem całą walkę. Na 100 procent - nie zrobił tego raz czy dwa, lecz wielokrotnie. Później zaś "przeciągnął" poddanie. Policzyłem: Jake klepnął z dziewięć razy, sędzia klepnął Palharesa w plecy z sześć razy - wyjaśnia szef World Series of Fighting.

Poza klatką to uprzejmy facet

Co na to Palhares? Tradycyjnie słyszymy tę samą śpiewkę. Nie robi tego złośliwie, tylko w ferworze walki. Przykro mu, że ludzie nazywają go oszustem. Twierdzi, że nie było ataków na oczy Shieldsa. Wygląda jednak na to, że mało kto mu już wierzy.

Ray Sefo ubolewa nad zachowaniem Brazylijczyka podczas walk. Nie potrafi tego zrozumieć, bo na co dzień... - Rousimar to bardzo uprzejmy, miły facet. A zarazem wielki zawodnik. Jednak gdy wchodzi do klatki, jest inną osobą. Coś się uruchamia i nie wiem, co to jest. Jesteśmy w sporcie, a nie na wojnie, na której musisz eliminować ludzi - dodaje Sefo.

Po raz kolejny oburzenie wyrazili inni wojownicy MMA. Tim Kennedy, zawodnik UFC w wadze średniej, zaapelował o "dożywocie" dla Palharesa. - To oszust przy każdej okazji - napisał. - Powinien dostać zakaz walk, a przynajmniej zawieszenie na długi okres - dodał irlandzki fighter Cathal Pendred.

Shields ma jeszcze inną propozycję dla Palharesa. Stwierdził, że chętnie zmierzy się z nim w rewanżu, ale... w ulicznej walce. - Mógłbym wtedy kopnąć go w krocze i ugryźć - wypalił. Na razie obaj spotkają się 13 września na posiedzeniu Komisji Sportowej Stanu Nevada (Shields odpowie za uderzenie po walce). Środowisko MMA ma już dość wybryków Palharesa i liczy na surową karę.

Źródło artykułu: