To była najdłuższa walka w historii sportów walki: trwała prawie 4 godziny

Starcie mistrza z uczniem było wielkim wydarzeniem. Skazany na porażkę młodszy wojownik wygrał, ale do historii przeszedł pokonany, bo to on odmienił sporty walki.

W Brazylii MMA jest popularne od wielu lat. Wszyscy znają współczesnych zawodników mieszanych stylów walki. Nie byłoby to jednak możliwe bez rodziny Gracie, która 100 lat temu otworzyła szkołę. W niej młodzi chłopcy uczyli się tajemniczego stylu przywiezionego z Japonii. Z "brazylijskiej" modyfikacji bardzo chętnie korzystali zawodnicy, którzy spopularyzowali MMA.

Rodzina Gracie na początku XX wieku pomagała Japończykowi Maedzie Mitsuyo osiedlić się w Brazylii. W zamian Mitsuyo zdecydował się ich szkolić w sztuce walki zwanej jiu-jitsu. Rodzina Gracie wykorzystała ten fakt i - korzystając z rosnącej popularności nowej dyscypliny sportu - założyła akademię. Stworzyli brazylijską odmianę jiu-jitsu (znane do dzisiaj BJJ), gdzie występują głównie dźwignie i duszenia.

Helio Gracie urodził się w Belem w 1913 roku. W młodości miał problemy ze zdrowiem, męczyły go zawroty głowy, ale skoro jego rodzina prowadziła szkołę jiu-jitsu, to nie miał wyjścia. Przez lata odmienił nową sztukę walki do tego stopnia, że uznawany jest za głównego prekursora mieszanych sztuk walki, czyli MMA.

W 1932 roku stoczył pierwszą walkę. Pokonał Antonio Portugala w 40 sekund. Jedno z jego kolejnych starć, z zapaśnikiem Fredem Ebertem, trwała godzinę i 40 minut. Przerwała ją dopiero policja, którą wezwali kibice, przerażeniu brutalnością zawodników. Toczył ostry pojedynek z Yassuiti Ono, który chwalił się, że może jednego wieczoru pokonać pięciu wojowników w rodziny Gracie. Rywal wylądował na ringu w pierwszej rundzie.

Gracie w 1937 roku przerwał karierę. Miał dość walk, postanowił szkolić innych, kontynuując rodzinną tradycję. Na ring wrócił dopiero po ponad 13 latach.

Zalana sala

Waldemar Santana, pseudonim "Czarny Leopard", przyjechał do Rio de Janeiro szukać szczęścia na początku lat czterdziestych. Na początku młody chłopak pracował w porcie, ale jak wielu jemu podobnych marzył o karierze w nowej odmianie jiu-jitsu. Zapisał się do akademii rodziny Gracie. Szybko się uczył, miał niesamowitą wytrzymałość. Pochodził z Bahia, skąd wywodzą się między innymi bracia Nogueira i Junior dos Santos.

Nie miał pieniędzy, wiec równocześnie opiekował się obiektem, w którym mieściła się szkoła. Zawsze za to miał kompleksy wobec bogatej i wpływowej rodziny Gracie, choć z czasem został sparingpartnerem Helio.

Santana, co wyszło na jaw po latach, narzekał na traktowanie przez Helio. Członek słynnej rodziny miał patrzeć na niego z góry, lekceważyć go i nigdy tak naprawdę nie szanować jego dokonań w sztukach walki. Na galach miał występować poza główną kartą walk, nigdy jako jeden z głównych uczestników.

Na początku kariery Santana zaprzyjaźnił się z jednym z dziennikarzy. Carlos Renato towarzyszył mu często podczas treningów, z czasem został jego menedżerem. To właśnie on był podobno odpowiedzialny za medialną wojnę między Gracie i Santaną i to on wpadł na pomysł starcia wielkiego mistrza z uczniem.

Renato ogłaszał, że Santana był marginalizowany przez słynnego rywala. Ich walce udało mu się nadać odpowiedni rozgłos. To było rzekomo starcie między prześladowanym i prześladowcą, między podwładnym i złym szefem.

Czemu tak naprawdę Gracie i Santana się pokłócili, czego efektem była słynna walka - nie wiadomo. Powstały dwie teorie. Pierwsza teoria głosiła, że Santana postanowił spróbować sił w wrestlingu, nie mówiąc nic o tym swojemu mistrzowi. Ten wpadł w szał, bo uznawał, że w ten sposób obniża rangę szkoły, godząc się na płatne występy.

Druga wersja była bardziej trywialna - Santana zapomniał kiedyś zakręcić kurek z wodą, wskutek czego cała sala treningowa została zalana. Doszło do nieprzyjemnej wymiany zdań, w której Santana wyrzucił z siebie, co myśli o wykorzystywaniu jego wolnego czasu na sprzątanie hali.

Santana rozstał się z Gracie i rozpoczął treningi z Haroldo Brito, znanym rywalem Helio. Wkrótce poczuł się na tyle mocny, że wyzwał byłego nauczyciela na pojedynek. Ten, choć miał już 43 lata i był lżejszy o 25 kg, zgodził się.

Kopniak w twarz

Helio zrobił się w latach pięćdziesiątych arogancki. Tak przynajmniej relacjonowały to gazety - był pewny siebie do tego stopnia, że pojechał szukać rywali do ojczyzny sztuk walki, Japonii. W odpowiedzi do Brazylii przyjechało dwóch mistrzów - Kato i Kimura. Z tym pierwszym walka zakończyła się remisem, rewanż wygraną Gracie. Starcie z Kimurą w 1951 roku odbyło się w Rio na Maracanie.

Japończyk zapowiadał, że Gracie nie przetrwa więcej niż trzy minuty. Skończyło się po 13 minutach blokadą na rękę (znana do dzisiaj "kimura") i poddaniem ze strony Brazylijczyka. Po walce Kimura - będąc pod wrażeniem wielkich umiejętności rywala - zaprosił go do siebie do Japonii.
[nextpage]
Gracie po tym starciu obiecał sobie, że już nie wyjdzie do ringu. Zmienił zdanie i w 1955 roku dał się namówić na walkę z Santaną. - Zawsze lepiej przegrać jak mężczyzna niż wygrać jak tchórz - mawiał Gracie. Mieli walczyć do momentu, aż ktoś nie padnie lub nie zostanie pokonany.

Wielkie starcie odbyło się 24 maja 1955 roku. Rozpoczęło się o czwartej po południu. Walka, najdłuższa w dziejach sportów walki, trwała 3 godziny i 45 (inne źródła podają 43 lub 40) minut. Helio, jak podkreślały media, pokazał postawę godną rodziny Gracie, ale w końcu padł po nokautującym kopniaku w twarz.

Rodzina Gracie chciał wystawić kogoś młodszego, ale Helio (miał wtedy niemal 43 lata, rywal 26) uparł się, że wystąpi. Podobno w dniu walki miał wysoką gorączkę, jednak opowiadał po latach, że to nie dlatego przegrał.

Gracie uważany był za człowieka niemal nie do pokonania, który znał wszystkie możliwe techniki sztuk walki. Z kolejnymi minutami starcia z Santaną twarz słynnego wojownika zamieniała się w krwawą maskę. Młodszy rywal spokojnie czekał na ataki, znał możliwości swojego nauczyciela. Gracie zaczął tracić siły, aż wreszcie zainkasował potężny cios nogą. To była jedyna porażka w karierze przez nokaut. Po niej definitywnie zakończył karierę.

Przez prawie 70 lat swojego życia poświęcił się sztukom walki. Jego syn, Royce Gracie, w 1993 roku wygrał turniej nazwany Ultimate Fighting Championship. Udział w nim wzięli m.in. sumita, bokser i zawodnik kempo. Turniej ten uznawany jest za pierwszą imprezę w historii amerykańskiego MMA. Helio Gracie zmarł w 2009 roku na zapalenie płuc. Miał wtedy prawie 97 lat.

Przekupiona policja

Santana, po pokonaniu Helio, został nowym bohaterem, tłum wiwatował na jego cześć. Objeżdżał kraj i nie przejmował się opiniami, że do walki wprowadzał zbędny element brutalności, czego kibice rzekomo nie chcieli oglądać. Po tym starciu policja w Rio ogłosiła, że nie dopuści więcej do pojedynków na tak ostrych zasadach.

Jeszcze na ringu zwycięzca został wyzwany na pojedynek przez innego członka wojowniczej rodziny Gracie - Carslona - który chciał pomścić wuja. Santana zgodził się na walkę. 8 października 1955 ich walkę oglądało 25 tys. widzów w hali Maracanazinho, choć oficjalnie mogło tam wejść około 14 tys. Sama walka nie rozgrzała fanów, bo po pięciu rundach ogłoszono remis. Obaj wojownicy oskarżali się o brudne zagrywki i nielegalne uderzenia.

Ta walka nie miała prawa się odbyć, podobnie jak rewanż 21 lipca 1956, ale wpływy rodziny Gracie pozwoliły obejść wszystkie zakazy. Kolejny pojedynek odbył się na jasnych zasadach, które mówiły, że niemal wszystko jest dozwolone. W hali zmieściło się ponad 40 tys. widzów.

Wreszcie coś się działo, a Santana padł znokautowany w czwartej rundzie. Właściwie można powiedzieć, że padł dosłownie, bo walkę przerwano nie dlatego, że był nieprzytomny. Przerwano, bo tylko Gracie był w stanie ustać na nogach. W sumie stoczyli sześć walk, z których cztery zakończyły się remisami, a dwie wygrał Carlson Gracie.

Zobacz także: Mało honorowe działania Niemca po klęsce z Głowackim. "To nie fair!"

Źródło artykułu: