Waldemar Ossowski: Oglądalność gal KSW spada. Ta walka nadeszła w odpowiednim momencie

East News / ADAM JANKOWSKI
East News / ADAM JANKOWSKI

Pomimo, że scena MMA w Polsce cały czas się rozwija, to nie do końca idą za tym wyniki oglądalności, nie tylko w KSW. Galę w Zielonej Górze obejrzało średnio 1,4 miliona widzów, a to najgorszy wynik od debiutu "Pudziana". To czas na wielki wstrząs.

Wydaje się, że MMA w pewien sposób przejadło się kibicom w Polsce. W kraju oprócz KSW pojawiło się wiele innych federacji, które chcą powtórzyć wyczyn lidera rynku. Szampana jednak mogą pić nieliczni, bo w tym interesie ważna jest czujność i szybkie reagowanie. Oglądalność spada, więc czas na kolejny wstrząs i poniekąd powrót do korzeni - starcie "Pudziana" z "Popkiem".

W KSW minął też wielki bum na kolejne walki "Pudziana". Zawodnik, który przeszedł niezwykłą przemianę ze strongmana w pełnoprawnego wojownika MMA z każdą kolejną batalią nie wywołuje już takich emocji jak niegdyś jego konfrontacje z "Butterbeanem" czy Bobem Sappem. Teraz, po siedmiu latach w KSW, Mariusz Pudzianowski stanie jednak do kolejnego "freak fightu", jakże jednak potrzebnego federacji i jemu. Dlaczego? On będzie miał szansę na przełamanie złej passy, a federacja na pozyskanie nowych kibiców i sponsorów.

Paweł Rak wchodzi do KSW z potężną armią nowych fanów, a przy okazji wzbudza ciekawość tych stałych, a także największych hejterów decyzji o jego zatrudnieniu. Każdy jest ciekaw, jak "Król Albanii" poradzi sobie w klatce po ośmiu latach przerwy. Jedni kupią PPV, aby zobaczyć jego porażkę, inni będą go mocno wpierać w debiucie dla KSW. Jeżeli też sprawdzą się słowa "Popka" na temat tego, że w MMA chce jeszcze bić się przez cztery lata, to niewykluczone, a wręcz prawdopodobne, że KSW dalej oprze na nim promocje gal w płatnym systemie.

Przejdźmy jednak do meritum, czyli tego, że zainteresowanie galami KSW spada, bo to jest informacja potwierdzona danymi. Taki wniosek możemy odkryć dzięki imprezom, które fani w Polsce oglądają za darmo. Telewizja Polsat z reguły ujawnia i podaje do informacji publicznej oglądalności poszczególnych wydarzeń. W przypadku ostatniej gali w Zielonej Górze rezultat był najsłabszy od lat, od momentu, kiedy do białego ringu weszli Najman z Pudzianowskim.

ZOBACZ WIDEO: Paweł "Popek" Rak o powrocie do MMA i walce na KSW 37

Tak prezentują się bowiem wyniki średniej oglądalności tych gal, za które nie trzeba było płacić:

KSW 12 – 4,4 mln
KSW 13 – 4,28 mln
KSW 14 – 3,62 mln
KSW 15 – 1,43 mln
KSW 16 – 3,0 mln
KSW 17 – 4,63 mln
KSW 18 – 2,0 mln
KSW 21 – 2,80 mln
KSW 22 – 2,51 mln
KSW 25 – 2,98 mln
KSW 28 – 2,0 mln
KSW 30 – 2,1 mln
KSW 34 – 1,5 mln
KSW 36 – 1,4 mln 

Jak widać Michał Materla do spółki z dwoma mistrzami KSW nie wzbudził aż tak dużej popularności jak niegdyś gale KSW 30, KSW 28 czy KSW 18, gdzie również nie było "Pudziana" i Mameda Chalidowa. Wniosek jest prosty, żeby ponownie wzbudzić wielkie zainteresowanie, potrzeba wstrząsu, medialnej bomby, która wywoła ponownie duży bum na KSW, tak jak 7 lat wcześniej sprawiła to walka częstochowskiego boksera z mistrzem świata strongmanów.

Co ważne, KSW nie jest wyjątkiem ze swoją misją o kryptonimie "Popek". Warto wspomnieć tylko, jakie odgrzewane kotlety serwował ostatnio Bellator czy nawet UFC, które o większy fejm postarało się dzięki powrotowi Brocka Lesnara czy angażowi CM Punka. Taki to już jest biznes, a ci, którzy mówią, że w swoich federacjach stawiają tylko na sport, niedługo mogą powtórzyć ruchy konkurentów.

Waldemar Ossowski
Inne teksty autora >>>

Źródło artykułu: