UFC 205: historia dzieje się na naszych oczach, Lewandowski zejdzie na drugi plan

Newspix / Na zdjęciu od lewej Joanna Jędrzejczyk i Karolina Kowalkiewicz
Newspix / Na zdjęciu od lewej Joanna Jędrzejczyk i Karolina Kowalkiewicz

Jeszcze kilka lat temu nikt nie miał nawet odwagi, by o takim pojedynku śnić. UFC była balem dla nas niedostępnym. W nocy z soboty na niedzielę na największej imprezie w historii amerykańskiego giganta będziemy głównymi gośćmi.

Na początku była ciemność

Pojedynek Joanny Jędrzejczyk z Karoliną Kowalkiewicz jest niczym klamra spinająca historię polskiego MMA. Kropla, w której można dostrzec ocean. Ta historia rozpoczęła się 4 marca 2012 roku podczas amatorskiej gali ALMMA 18. Wtedy obie spotkały się po raz pierwszy. Jędrzejczyk była już mistrzynią świata muay-thai, Kowalkiewicz - jej wielką fanką. Niewielka hala w Sochaczewie nie pękała w szwach, na trybunach zasiadali głównie startujący w imprezie zawodnicy, powietrza nie przeszywał błysk fleszy, a dziennikarzy można było policzyć na palcach jednej ręki. Żeby wziąć udział w zawodach obie musiały zapłacić wpisowe, nie miały za sobą wielkich sponsorów.

- Cztery lata temu, kiedy zaczynałam karierę, do walki wychodziłam w spodenkach za 5 złotych kupionych w sklepie z używaną odzieżą - mówi Kowalkiewicz.

Droga Jędrzejczyk również nie była usłana różami. - Nie miałam kasy, nie miałam sponsorów na treningi, na wyjazdy. Były takie momenty w życiu, że siedziałam sama w Holandii z pięcioma euro w kieszeni i nie wiedziałam, czy kupić sobie chleb czy bilet na trening - wspominała w wywiadzie dla "Wysokich Obcasów".

Zobacz także: Szaleństwo przed walką wieczoru UFC 205

W Sochaczewie obie dały bardzo dobrą walkę, która zakończyła się zwycięstwem Jędrzejczyk, ale dopiero po dogrywce. Nikt wtedy jednak nie przypuszczał, że cztery lata później dwie dziewczyny z Polski staną się gwiazdami światowego formatu. W tym czasie w Polsce kolejne rekordy biła federacja KSW, której gale w telewizji oglądały miliony ludzi i tysiące w największych halach w kraju. Po zwolnieniach Tomasza Drwala i Macieja Jewtuszki, sportowa liga mistrzów była dla nas jednak niedostępna.

- Wychodzę z założenia, że to, co wydaje się niemożliwe teraz, kiedyś uda się osiągnąć. Wierzyłem, że Polak w końcu powalczy o pas najlepszych organizacji na świecie. Nigdy jednak nie przypuszczałem, że takiego zaszczytu dostąpią kobiety. Kiedyś nie było kobiecego MMA, dlatego moje zaskoczenie jest ogromne - powiedział mi jeszcze przed wylotem do USA Mirosław Okniński, który organizował pierwsze gale mieszanych sztuk walki w Polsce.

- Gdyby ktoś 4 lata temu powiedział mi, że obie będą się bić o pas UFC na historycznej gali, tobym się zaśmiał i uznał tego kogoś za głupka. Żeńskie MMA wtedy w zasadzie nie istniało. Ale jak ktoś wtedy oglądał ich walkę, to nie mógł nie dostrzec ich wielkiego potencjału. Już wtedy było widać, że w sportach walki nie wzięły się z przypadku - to z kolei słowa Pawła Kowalika, który przez wiele lat był menadżerem Kowalkiewicz.

Od Sochaczewa do Madison Square Garden

Po Sochaczewie przyszedł czas zawodowe debiuty. Kowalkiewicz wystąpiła na gali Extreme Fighting Sports, na której pokonała przez nokaut Marzenę Wojas. Za występ otrzymała około 3 tysiące złotych - kwotę dla innych dziewczyn nieosiągalną. Zdarzały się przypadki, że jej koleżanki walczyły za kwoty 10-krotnie niższe.

Po udanym debiucie kariera Kowalkiewicz nabrała wręcz zawrotnego tempa. Łodzianka przebojem wdarła się do KSW i rozkochała w sobie publiczność - emocjonującymi walkami, barwnymi wypowiedziami i urokiem. Pokonała kolejno Pauliną Bońkowską, Martę Chojnoską (w walce o pas), Simonę Skoupovą, Jasminkę Cive, Mizuki Inoue (na gali Invicta) i wysoko notowaną Kalindrę Farię. Walka z Brazylijką była pożegnaniem z największą sceną MMA w Polsce i otwarciem nowego rozdziału pod tytułem UFC. Kowalkiewicz nie przestała jednak wygrywać. Po trzech kolejnych zwycięstwach stało się coś, w co wielu wątpiło. Była mistrzyni KSW uzyskała prawo do walki o pas UFC, którego posiadaczką jest Jędrzejczyk.

A jej droga na szczyt była równie błyskawiczna. Po sześciu zawodowych zwycięstwach na mniejszych galach zawodniczka z Olsztyna podpisała kontrakt ze światowym gigantem i już pierwszym występem oczarowała Danę White'a, prezydenta UFC. Wizytówką Jędrzejczyk są niespotykane w kobiecym MMA umiejętności stójkowe. Jej ciosy na własnej skórze odczuły w UFC kolejno Juliana Lima, Claudia Gadelha (dwukrotnie) i w końcu Carla Esparza. To jej olsztynianka odebrała pas mistrzyni w marcu 2015 roku w Dallas. Show Jędrzejczyk rozpoczęła już przed walką, odbierając mistrzyni pewność siebie, a w oktagonie pozwoliła jej przetrwać tylko do 2. rundy. W 2015 roku obroniła trofeum dwukrotnie, a styl w jakim tego dokonała sprawił, że stała się jednym z najpopularniejszych polskich sportowców.

- Ranga ich amatorskiego pojedynku i tego, który odbędzie się w nocy z soboty na niedzielę, ma symboliczny wymiar dla polskiego MMA. Jak na dłoni można zobaczyć drogę, jaką przebyła ta dyscyplina nad Wisłą. Cztery lata w zasadzie żaden z naszych zawodników nie liczył się na świecie. Dziś nasi są w czołówkach światowych rankingów, zrobiliśmy szturm na UFC i możemy śmiało stwierdzić, że jako nacja jesteśmy w czołowej piątce światowego MMA. Dziś mówimy o zupełnie innej dyscyplinie niż 4 lata temu. Dziś Asia i Karolina walczą za nieporównywalnie wyższe pieniądze, przyciągają sponsorów, media i mogą się skupić wyłącznie na trenowaniu - mówi Kowalik.

Lewandowski zejdzie na drugi plan

W nocy z soboty na niedzielę obie napiszą historię polskiego MMA na gali, jakiej jeszcze w historii UFC nie było. Organizacja po latach starań w końcu zadebiutuje w Nowym Jorku, w Madison Square Garden - hali uznawanej za mekkę sportów walki. To tutaj swoje pojedynki toczyli między innymi Muhammad Ali, Joe Frazier, Joe Louis, Lennox Lewis, Bernard Hopkins, Evander Holyfield czy nasz Andrzej Gołota.

Federacja UFC również postanowiła wytoczyć swoje najcięższe działa. W walkach wieczoru oprócz Polek wystąpią Conor McGregor i Eddie Alvarez, Tyron Woodley i Stephen Thompson. Ponadto w oktagonie pojawią się Chris Weidman, Yoel Romero, Miesha Tate, Frankie Edgar czy Jim Miller.

Gala już teraz bije rekordy popularności. W wywiadzie dla telewizji FOX Sports Dana White zdradził, że federacja pobiła rekord z wpływów biletów w historii Madison Square Garden. Do tej pory numerem jeden na liście tej areny było starcie Lennoxa Lewisa oraz Evandera Holyfielda z 1999 roku, za obejrzenie którego kibice zapłacili łącznie 13,5 miliona dolarów.

UFC 205 cieszy się również ogromnym zainteresowaniem wśród dziennikarzy. Do tego stopnia, że federacja nie była w stanie zapewnić miejsca dla wszystkich zainteresowanych przedstawicieli prasy z całego świata. Śmiało można zatem zaryzykować stwierdzenie, że w najbliższy weekend to Joanna Jędrzejczyk i Karolina Kowalkiewicz zajmą miejsce Roberta Lewandowskiego, Kamila Grosickiego i naszej kadry na czołówkach światowych mediów.

Trzeba zaznaczyć, że obie zadbały o rozgłos wokół zbliżającego się pojedynku. Były ostre spięcia na konferencjach prasowych, zderzenie głowami po czwartkowym spotkaniu z mediami, wymiana "uprzejmości" za kulisami i wiele innych potyczek. - New York, new champ - powiedziała po ważeniu Kowalkiewicz. - Ona śni o tym pasie, ale sen się kończy - odpowiedziała mistrzyni. Tej walki, historycznej, pierwszej polskiej potyczki o pas UFC po prostu nie można przegapić. Transmisja od 4:00 nad w niedzielę na antenie Extrme Sports Channel.

z Nowego Jorku dla WP SportoweFakty - Artur Mazur

Źródło artykułu: