W wywiadzie dla chorwackiej telewizji Nova TV, Mirko Filipovic potwierdził wcześniejsze przypuszczenia, że grudniowe starcia były ostatnimi w jego karierze.
- Podpisałem z Rizin kontrakt na 15 walk! Żartuję oczywiście. To jest definitywnie mój ostatni turniej, definitywnie koniec mojej kariery. Mam problemy zdrowotne i nie mogę tego kontynuować - powiedział "Cro Cop".
Chorwat nie wyklucza mimo wszystko stoczenia jeszcze jednej walki. Stanie się tak pod jednym warunkiem.
- Jedyną opcją będzie pojedynek na pożegnanie, jednak odbędzie się on tylko w przypadku, gdy wyleczę całkowicie moje kolano. Nie chcę już przechodzić przez to, przez co przechodziłem podczas przygotowań do turnieju. Wiem, że często mówiłem o zakończeniu kariery, jednak tym razem to naprawdę koniec - zapowiedział Mirko Filipovic.
ZOBACZ WIDEO Pierwszy etap i pierwsze dramaty. Niektórzy już poza trasą Dakaru (źródło: TVP SA)
{"id":"","title":""}
Jak sam przyznaje, odejście na sportową emeryturę będzie trudne. Bez wątpienia "Cro Cop" odnajdzie się jednak w przyszłości jako trener.
- To na pewno będzie trudne. Ludzie, którzy mnie znają droczą się ze mną z powodu tego, ile razy mówiłem o odejściu, jednak obiecałem swojej rodzinie, że to już będzie ostatni raz - podsumował Chorwat.
Sportową drogę "Cro Cop" rozpoczął w 1996 roku, walcząc na najpopularniejszych galach K-1 World Grand Prix. Pod szyldem organizacji K-1 walczył z takimi legendami, jak Jerome Le Banner, Ernesto Hoost, Mark Hunt, Ray Sefo, Remy Bonjasky czy Peter Aerts.
Karierę w MMA Filipovic rozpoczął w 2001 roku i od tamtej pory skupiał się główie na pojedynek w tej formule. W 2006 "Cro Cop" zwyciężył turniej Pride Open Weight Grand Prix, w którym jednej nocy pokonał Wanderleia Silvę i Josha Barnetta.